W maju tego roku wyjechałem z Polski z zamiarem spędzenia pół roku w kraju nad Nilem. Niestety, w wyniku splotu kilku wydarzeń oraz emocji wyjechałem z niego już po czterech miesiącach. 16 września opuszczałem Egipt z lotniska w Kairze przepełniony radością, że kończy się ten etap, pełen entuzjazmu w związku z tym, co miało nastąpić w moim życiu. Ale też dumny z podjęcia i wykonania tego trudnego zadania jakim było mieszkanie i pracowanie w muzułmańskim kraju. Z Egiptem stanowczo się nie pokochaliśmy, chociaż mój czas spędzony na jego ziemi uważam za bardzo ciekawy, pouczający, ale przede wszystkim trudny.
Cel wizyty
Moją codzienność określał staż w europejskiej organizacji o nazwie Anna Lindh Foundation w Alexandrii. Przez ten czas pracowałem nad kilkoma projektami z zakresu wzmacniania porozumienia między dwoma brzegami Morza Śródziemnego. ALF – mój pracodawca zajmuje się przyznawaniem grantów na projekty kulturalne i artystyczne mające na celu niwelowanie stereotypów między Europejczykami a Arabami z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Koordynuje sieć partnerów w 42 krajach, nadzoruje implementację projektów oraz publikuje informacje o porozumieniu „euro-arabskim”. Czas w pracy spędzałem przed komputerem, wykonując polecenia przełożonej, pisząc różne teksty lub ślęcząc nad excelem. Rozbiłem się o mur egipskiej organizacji pracy, dalekiej od pojęcia wydajności oraz o swoje wysokie wymagania. Podsycane dobrym wykształceniem oraz poprzednim doświadczeniem w organizacjach międzynarodowych.
Życie w Egipcie
Metodycznie z każdym dniem mój entuzjazm do pobytu w Egipcie spadał. Szybko zrozumiałem że praca w ALF nie jest wystarczająco ciekawa ani wymagająca, czułem że się nie rozwijam i marnuję swój potencjał, czas i energię. Wkurwiałem się nieustannie na hałas, brud i nieporządek panujący w tym kraju. Dzikich i prymitywnych mężczyzn którzy na każdym kroku starali się mi coś sprzedać, zaczepić lub zagadać. Irytowałem się podczas każdego spaceru na wszechobecne śmieci oraz niekończący się sznur starych i wiecznie trąbiących samochodów. Męczył mnie upał i wilgotność, smog oraz wiatr znad pustyni. Szybko zapadająca noc i brak pięknych chmur nad miastem. Brakowało mi kobiet jako naturalnej części społeczeństwa, zieleni oraz ciszy. Codzienność w Aleksandrii nie należała do komfortowych, zaś weekendy pomimo podróżniczych wrażeń dodatkowo męczyły. Na szczęście dla mnie, po 6 tygodniach pobytu poznałem datę wcześniejszego wyjazdu, ponieważ dostałem nową ofertę pracy w Brukseli.
Przechadzałem się zawsze tłocznymi wąskimi ulicami Alexandrii, ogromnego, siedmio-milionowego miasta. Chłonąłem jej energię, dzikość, arabskość i nieznośność. Starałem się ją poznać, zrozumieć. Dawałem jej szansę, chociaż mnie męczyła. Nauczyłem się jej wielkiej historii, począwszy od antycznej latarni z Faros, założenia przez Aleksandra Wielkiego, rządy Kleopatry, Greków, Persów, Turków, Brytyjczyków aż po czasy współczesne. Dawałem szanse nowo poznanym ludziom, ale zazwyczaj rozczarowywali.
Wzrokiem szukałem w męskim tłumie kobiet, ale rzadko udało się wyłapać jakąś piękną młodą twarz. Egipt to skrajnie męskie społeczeństwo. To konserwatywny muzułmański kraj, gdzie sfera publiczna należy do mężczyzny, a prywatna czyli dom do kobiety. Współcześni socjologowie z Bliskiego Wschodu lubują się w publikacjach o wolności kobiet w krajach muzułmańskich, lecz jej koncept jest daleki od naszego. Randkowanie w naszym wydaniu zupełnie nie istnieje, zaś relacje damsko-męskie przed ślubem są zredukowane do minimum przy doskonałej organizacji życia codziennego. Kobiety szczelnie zakrywają głowę hidżabem lub nikabem, zaś spotykanie się z nimi, nie będąc członkiem rodziny jest utrudnione.
Opisując Egipt nie można używać europejskich kategorii i miar. Mówiąc o nim łatwo popełnić błąd używając naszego punktu widzenia, naszych europejskich wartości.
Egipt to bardzo ciekawy kraj który miał ogromny wkład w rozwój cywilizacji całej ludzkości. Niestety to przeszłość. Dzisiejszy Egipt, wyeksploatowany brytyjskimi rządami kolonialnymi, nacjonalizmem Nasera, skorumpowaną prezydenturą Mubaraka pogrążył się w chaosie po rewolucji 2011 roku. Rządzony przez autorytarny reżim Sisiego, kontrolowany przez armię która szykanuje wszelką opozycję – np. Bractwo Muzułmańskie, Egipt nie zna pojęcia demokracji ani swobód obywatelskich wypracowanych w Europie – wolności prasy, poszanowania praw człowieka czy europejskiej koncepcji wolności jednostki.
Codzienność
Pobyt w Egipcie to było najbardziej wymagające wyzwanie zawodowe w moim dotychczasowym życiu.
Stworzenie komfortowego życia na poziomie przerosło mnie. Chociaż uważam się za eksperta w radzeniu sobie z wszelkimi trudnościami, w połowie pobytu odliczałem już dni do wyjazdu. Codziennie byłem zmęczony hałasem i gorącem, zirytowany kontaktem z natrętnymi Egipcjanami oraz sfrustrowany brakiem sensownych ludzi wokół siebie. Mieszkanie było tanie i całkiem schludne, jednak hałas od ulicy nigdy nie ustawał, nie pozwalał się skupić. Droga do pracy oraz spacery wieczorne oznaczały narażanie się na przejechanie samochodem lub natrętne zaczepki sprzedawców. Gorąc i wilgotność odbierała chęć do jakiejkolwiek aktywności, lecz nawet to nie pokonało mojego ADHD.
Szukałem partnerów do tenisa, niestety poległem. Rozegrałem kilka meczy z egipskimi „tenisistami” jednak ich niska kultura gry nie zachęcała do zacieśniania znajomości. Po ograniu kilku trenerów zostałem wyrzucony z klubu tenisowego. Znalazłem stadion gdzie regularnie biegałem – prawie codziennie, pobudzając endorfiny, niestety bieżnia była tak zatłoczona, co odbierało radość ze sportu. Pomimo tego wypracowałem rutynę biegacza, gdzie wypociłem kilka kilogramów, przebiegając ostatecznie 200 km w ciągu dwóch i pół miesiąca. Znalazłem pływalnie gdzie chodziłem pływać, niestety nie zawsze udało się wejść do wody z powodu nadmiaru pływaków. W końcu Egipt to 100 mln społeczeństwo. Zdarzyło mi się pograć w kosza. Nie mogłem robić tego co kocham, czyli jeździć rowerem.
Stworzenie sensownej siatki bliskich znajomych nie udało mi się. W Alexandrii wśród 7 mln mieszkańców przebywa około stu obcokrajowców, którzy wszyscy po tygodniu się znają. Egipt to kraj młodych ludzi, lecz bardzo źle wykształconych i totalnie nieprzygotowanych do dorosłości. Ponadto spędzanie czasu w męskim towarzystwie to nie to, co mnie motywuje do życia. Towarzysko ten czas nie był najpłodniejszy. Rozbiłem się o mur tysiąca nieciekawych ludzi którzy bardzo chcą się przyjaźnić, ale nie oferują sobą nic ciekawego. Moim najlepszym kolegą stał się Pedro, Hiszpan piszący doktorat o Egipcie, oraz Ali, jedyny Egipcjanin z którym w moich oczach warto było spędzać czas, rozmawiać o dziewczynach, emocjach i życiu. Spędziłem kilka weekendów w podróży z Amerykanami, koleżanką z Finlandii, Palestyny oraz poznanymi podróżnikami w różnych zakątkach kraju. Najweselsze wspomnienia to „pustynna przygoda” z Karoliną, koleżanką ze studiów, oddelegowaną na kila tygodni pracy do Kairu, jej wizyta w Aleksandrii oraz wspólne nurkowanie w Morzu Czerwonym.
Wolny czas spędzałem na nauce arabskiego, uprawianiu sportu, czytaniu książek i starych National Geographic oraz oglądaniu wszystkich sezonów europejskich seriali kryminalnych. Większość czasu spędzałem prawie sam ze sobą. Bawiłem się z słodkimi kotami, które zaadoptowałem z ulicy. Brak ciekawych osób w moim otoczeniu nie zachęcał do wychodzenia na miasto.
Podróżowanie po Egipcie
W ciągu czterech miesięcy przejechałem cały kraj i odwiedziłem jego wszystkie najciekawsze miejsca. Nurkowałem w przepięknej rafie koralowej na półwyspie Synaj w turystycznej miejscowości Dahab. Wszedłem o świecie na górę Synaj. W Hurghadzie nad Morzem Czerwonym nurkowałem z butlą z łódki na otwartym morzu. Odwiedziłem starożytne świątynie Teb w Luxorze – groby faraonów w mitycznej Dolinie Królów, kompleks świątyń Karnak nad Nilem i świątynie Luxoru. Widziałem Kolosy króla Agamemnona oraz piramidy w Gizie. Jeździłem wielbłądem przy zachodzie słońca nad piramidami Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa. Traciłem nerwy i dobry humor targując się o sensowne ceny na targach Aleksandrii i Kairu, kłóciłem się o cenę w taksówkach, przeklinałem pod nosem na brak spokoju i męczącą codzienność.
Skakałem rozklekotanymi jeepami po wydmach oaz Siwa i Fajoum, na przepięknej pustyni Sahara. Pływałem w bąbelkującej wodzie źródła Kleopatra na oazie Siwa, po której w upale jeździłem rowerem. Podziwiałem wielokolorowe zachody słońca nad pustynią. Jedną z sierpniowych nocy Perseid spędziłem na pustyni licząc spadające gwiazdy. Odwiedziłem Dolinę Wielorybów gdzie odkryto szczątki wielkich zwierząt morskich, w zamierzchłych czasach, gdy dzisiejszy Egipt był dnem wielkiego oceanu pokrywającego Ziemię. Widziałem przepiękne pustkowia, rozległe wydmy wijące się jak kobra oraz skały wyrastające z piasków nad rozległymi wodami pustynnych oaz.
Odwiedziłem dziesiątki plaż nad Morzem Śródziemnym, imprezując, łapiąc wielkie fale i nurkując w turkusowej wodzie.
W trakcie czterech wizyt w rozpracowałem wielki, kosmopolityczny i nigdy nie zasypiający Kair. Poznałem jego islamską i koptyjską cześć, szemrane zaułki oraz rozległe ulice nowego centrum przy słynnym Placu Tahrir.
Podsumowanie
Egipt to nie jest kraj dla młodych ludzi. To kraj pełen ograniczeń kulturowych, religijnych oraz geograficznych. Kraj który nie daje wiele możliwości młodym ludziom, w którym edukacja, infrastruktura oraz rynek pracy nie są rozwinięte jak w Europie. Kraj, w którym islam reguluje większość aspektów publicznego i prywatnego życia. Kraj w którym pustynia spycha masy ludzi do brzydkich i wielkich miast, nie dając szans na przetrwanie poza nimi. Przeludnione państwo, które znajduje się w trudnym położeniu gospodarczym, politycznym oraz międzynarodowym.
Dzięki pobytowi w Egipcie, moje CV wzbogaciło się o bardzo dobre doświadczenie, zaś ja zrozumiałem lepiej kulturę muzułmańską oraz poznałem ciekawy kraj jakim jest Egipt. Intensywnie podróżując, odkryłem cały Egipt i dostarczyłem sobie tym samym treść na bloga na długie miesiące.
Bez znajomości arabskiego, szalonej miłości do Bliskiego Wschodu czy zainteresowania krajem, pobyt w Egipcie będzie należał do bardzo wymagających. Tak było w moim przypadku, chociaż czas spędzony tam, pomimo że niekomfortowy i trudny, nauczył mnie bardzo dużo. Poznałem nową część świata, wcześniej zupełnie mi obcą. Dowiedziałem się bardzo dużo o historii i kulturze Egiptu, poznałem jego miasta i geografię. Skonfrontowałem swoje europejskie wartości z warunkami życia w konserwatywnym kraju muzułmańskim. Doceniłem jeszcze bardziej jak cenię i kocham swój kraj, pomimo trudności politycznych, bardzo stabilny, bogaty i rozwinięty, zielony i piękny. Pełen zielonych pól, wielkich lasów, połonin i ostrych grani na południowej granicy, miliona jezior i romantycznego wybrzeża Morza Bałtyckiego. Jego piękne dziewczyny, przedsiębiorczych ludzi, ciekawe miasta. Kraj pełen możliwości który przeżywa swoje najlepsze lata od 300 lat. Kraj do którego należę i z całym swoim jestestwem pasuję. To moja najważniejsza konkluzja, po czterech miesiącach tęsknoty za Polską.
Naszym zdaniem Egipt należy do tych krajów gdzie zdecydowanie warto jest pojechać z biurem podróży zamiast kombinować na własną rękę. Chodzi o to, że narobimy się niepotrzebnie a ostateczny wynik finansowy może być gorszy od zakupu wycieczki u touroperatora.
PolubieniePolubienie