Zugspitze to najwyższa góra naszego zachodniego sąsiada, która kilka milionów lat czekała aż się urodzę, nauczę chodzić po górach i przyjadę aby ją zdobyć! Szczyt jest częścią Alp Bawarskich (Tyrolsko-Bawarskich Alp Wapiennych) i leży na granicy austriacko-niemieckiej, w pobliżu znanego ze skoczni narciarskiej Garmisch-Partenkirschen. Podobno z jego północnej ściany często schodzą lawiny, co dało początek nazwie tej góry, od niemieckiego słowa Lawinenzüge. Pierwsze udokumentowane zdobycie miało miejsce 27 sierpnia 1820 r. zaś pierwsze udokumentowane zdobycie szczytu przez osobę o nazwisku Cezary Szczepaniuk 9 października 2020 roku ;-). Zapraszam na relację, w której opisuje wejście na tę piękną górę.
Zmotywowany bardzo udanym wejściem na dość trudny Grossglockner na początku lipca postanowiłem jeszcze tej jesieni pójść za ciosem i pomimo pandemii zdobyć kolejny wysoki szczyt w Alpach. Wraz z kolegą Piotrkiem postanowiliśmy wyruszyć do Garmisch Partenkirchen, celem (jeszcze jesiennego) wejścia na najwyższą górę Niemiec, Zugspitze o wysokości 2962 m npm. Poczytaliśmy relacje w internecie ze wspinaczki na ten szczyt, podzieliliśmy atak górski na etapy oraz zaplanowaliśmy przejazd do celu autem. Spakowaliśmy plecaki jak na zimowy wyjazd w Tatry oraz sprzęt ferratowy, zaprowiantowaliśmy się i pełni entuzjazmu ruszyliśmy w drogę.
Etap 1 – z parkingu przez Hollenthal do schroniska
Jako że Garmisch Partenkirchen leży na południu Niemiec i jest oddalone dokładnie o 1222 km od Warszawy, przejazd podzieliliśmy na dwa etapy, po 6 godzin jazdy autem, z przerwą na nocleg. Po wyruszeniu w środę o 18:00 z centrum Warszawy w niemieckim miasteczku byliśmy o 13:30 w czwartek. Zjedliśmy obiad w Macu, zrobiliśmy zakupy w lidlu i po zostawieniu auta na parkingu w Hammersbach, wyszliśmy w góry. Rozpoczęliśmy dwugodzinny trek przez Piekielną Dolinę (Hollenthal) do schroniska Hollenthallagerhutte (zamknięte na zimę, link do rezerwacji w sezonie). Przejście przez dolinę jest płatne (2-5€), ponieważ jest to specjalnie wyrzeźbiona trasa w wąskim wąwozie z mostkami i tunelami. Ten etap trwa prawie 3 godziny – pokonuje się 721 metry przewyższenia w górę na odcinku 5km. Schronisko zostało zbudowane przez Deutsches Alpenverein z wpłat członków w 2015. Jest bardzo nowoczesne, schludne, przestronne i posiada nawet własną biologiczną oczyszczalnie. Wyspałem się tam jak rzadko się wysypiam w schroniskach, gdzie zazwyczaj jest dużo ludzi, hałas i duszno.



Etap 2 – wspinaczka przez lodowiec i dwie ferraty na szczyt
Wypoczęci o 8:30 o poranku w piątek rozpoczęliśmy trekking przez dolinę do góry. Pierwsza ferrata nie przysporzyła nam żadnych trudności, mija się jedno miejsce po pionowej ścianie, gdzie wstawiono na odcinku 25 metrów pręty do przejścia na nogach. Dochodzimy wyżej, zasapani, jako że szlak prowadzi w górę i szybko nabiera się wysokości. Po krótkim czasie dochodzimy do lodowca, który już o tej porze roku cały jest we śniegu. Zakładamy raki, wyciągamy czekany i kaski. Idziemy wytyczoną ścieżka przez jego środek, nie napotykając większych trudności ani niebezpieczeństwo. Niemniej, w innych porach roku należy uważać na szczeliny. Lodowiec się kończy przy pionowej ścianie, i tu zaczyna się najciekawszy i zarazem najtrudniejszy etap – około 2,5 h wspinaczki po długiej ferracie, mocno w pionie. Odcinek ten pokonaliśmy z czekanem w ręku, jako że na niektórych odcinkach ferrata zakryta była śniegiem. Na szczycie meldujemy się około godziny 14:15, po 5,5h wspinaczki.

Na drugim etapie pokonuje się 4,8km oraz 1556 m przewyższenia. Znaki pokazują 6h, nam schodzi na to 30 minut mniej. Październik to już czas, gdy przewodnicy nie wprowadzają turystów – obok nas na górę wspinało się bardzo niewiele osób – około sześciu par.










Etap 3 – Szczyt i zejście do schroniska Knorrhuette
Na szczycie celebrujemy sukces, robimy sobie zdjęcia, a z platformy obok turyści, którzy na szczyt wjechali kolejką linową biją nam brawo. Wspaniałe uczucie, gdy wszystko dookoła jest poniżej twoich stóp. Unikatowa chwila na szczycie. Schodzimy na platformę, gdzie czeka na nas obfity obiad w pięknej restauracji. Jemy, odpoczywamy, relaksujemy się. Po godzinie 16 platforma wyludnia się, gdyż o tej porze zjeżdżają ostatnie wagoniki na dół. W mgnieniu oka okolice szczytu się wyludniają, a my zakładamy raki i wyciągamy czekan, aby zejść na dół przez zaśnieżone zbocze do Knorrhuete. Schodząc w pięknym górskim zachodzie słońca docieramy przed zmrokiem do schroniska. Jest ono już zamknięte, ale wiemy, że możemy przenocować w schronie zimowym tzw. Winterraum – prymitywnym pokoju przygotowanym na takie okazje. Ten etap to 3,9 km do pokonania i 884 metrów deniwelacji w dół.






Etap 4 – powrót doliną Partnach
Wypoczywamy przez noc w schronie. Na sobotę zapowiadają śnieg w górach i deszcz w dolinach, i pomimo pięknego słonecznego poranka, około 11 nadchodzą chmury, które przyciągają opady. My schodzimy z gór – zajmuje to nam ponad 5,5 godziny, piękną doliną w jesiennym poszyciu. Przy skoczni narciarskiej w GaPa kończy się nasz trek. Autobusem miejskim docieramy do parkingu, wsiadamy do auta i wracamy do Polski, do domu. Ten etap jest najdłuższy, do przejścia jest 15 km i 1572 metry w dół deniwelacji.


Podsumowanie
Wyjazd na Zugspitze w październiku to zadanie dla ambitnych turystów górskich posiadających doświadczenie w poruszaniu się po lodowcu, na średnio trudnych ferratach oraz posiadających umiejętność posługiwania się rakami i czekanem. Na tę górę obowiązkowym wyposażeniem są raki, czekan, kask, uprząż oraz zestaw do via ferrat. Przy dobrej pogodzie, dobra kondycja oraz dobrze przygotowanie logistyczne sprawią, że doświadczenie górskie będzie bezpieczne i przyjemne. Przy naszym wariancie cały szlak to 29,5km marszu, 2 613 metrów przewyższenia w górę, 2534 m przewyższenia w dół. Ta górska przygoda dała mi bardzo dużo radości i satysfakcji, bo w górach jest wszytko co kocham!
Inspiracje
Dokładny opis wejścia na górę znalazłem na blogu pawelgluza oraz dodatkowe informacje u agataoutofoffice.
W bardzo adekwatny sposób użytkownik Pirat pokazuje wejście na góre na filmiku umieszczonym na youtube
link do kamer internetowych na szczycie
pogoda z mountainforecast
Mapa trasy mapy.cz
Relacja filmowa z projektu:
Moje gratulacje, to jest naprawdę duże osiągnięcie. Dwa lata temu też tam byłem, ale w celach służbowych. Na szczytach gór przy pomocy dronów do filmowania, powstają świetne materiały promocyjne. Niemniej jednak chciałbym się wspiąć na szczyt tak jak Ty i może kiedyś mi się uda.
PolubieniePolubienie
Zawsze podziwiam osoby, które zdobywają tak wysokie szczyty, coś niesamowitego. Musi to być świetna przygoda, wymagająca sporej motywacji, ale też odwagi, bo taka wspinaczka nie jest czymś łatwym.
PolubieniePolubienie
Czytając takie teksty aż chce się pójść do szafy, zabrać karabińczyki, magnezję i cały osprzęt i ruszyć w góry! Mam za sobą dłuższą przerwę, teraz pandemia wszystko krzyżuje jeszcze bardziej. Oby przyszły rok był lepszy, bo już ręce świerzbią 🙂 Pozdrowienia!
PolubieniePolubienie
Ja to sie na rejs wybieram, już nawet mam konkretne i odpowiednie miejsca gdzie chciałabym się wybrać, przykladowo Regaty. To przede wszystkim wspaniała zabawa w żeglarskim klimacie.
PolubieniePolubienie