Dzienniki rowerowe – Litwa, Łotwa, Estonia – część 1

Pierwsza część dzienników rowerowych opisujących podróż 2400 km w ciągu 22 dni przez Litwę, Łotwę i Estonię.

Dzień 1, środa, 21 czerwca 2017, godzina 17. Suwałki, Polska.

Wysiadłem z autobusu linii Lublin – Radzyń Podlaski – Białystok – Suwałki. Składam rower, wsuwam kilka hamburgerów w Macu, pompuje opony. Start. Jadę na wschód, polodowcowym terenem przepięknej Suwalszczyzny. Uwielbiam ten region, jestem tu już trzeci raz na rowerze. Mijam Sejny. Przekraczam granicę z Litwą gdzieś w lesie. Rozbijam namiot nad jeziorem.

01.JPG

Dzień 2.

Zwijam toboły, jadę polem i lasem na Druskienniki. Przyjemnie miasto. Wsuwam kebsa w parku nad oczkiem wodnym. Ogarniam informację turystyczną i mapki szlaków rowerowych – wydanie polskie. Robię szlak w pradolinie Niemna – 30 metrowe skarpy nad wielkimi łąkami. Komary mnie zjadają. Przez Druskienniki jadę na Wilno. Wbijam się na wielką wieże widokową nad meandrami Niemna we wsi Merekinie. Jadę dalej – jeden wielki las i szosa. Nuuuuda. Ale i tak to lubię robić. Słucham Quebo i Mesa. Śpię w lesie nad jeziorem.

04.JPG

Dzień 3.

Deszczowy poranek, długa prosta, jakieś 70 km do Wilna nudną szosą. Dojeżdżam po 16. Świetne miasto – zwiedzam dzielnicę hipsterów, stare miasto. Ostrą bramę. Nie kupuje dewocjonaliów. Zamawiam pizze. Gadam z parą Kanadyjczyków. Jadę nad Wilę, pod wieżowce. Skejci łamią deski, grane jest w kosza i plażówkę. Jest klimat. Kręcę się jeszcze po mieście. Jest piątek, może bym coś poświrował imprezowo, myślę. Ostatecznie jadę na północ. Przed zmrokiem widzę wielkie, gęste mgły nad wilgotnymi łąkami za Nemecine. Przepiękne wrażenie wizualne. Śpię nad jeziorem.

05.JPG

Dzień 4.

Rybaczył – nie rybaczył? Budzi mnie litewski wędkarz. – Nie rybaczył, rowerował 😛 odpowiadam. Zwijam obóz, jadę przez Wileńszczyznę na północ. Mijam polskie wioski, cmentarze mają tylko polskie nazwiska. Mijam pomniki mordów Żydów z II WŚ. Dzień przelotnych opadów. Jadę przez świetny rezerwat przyrody Labonaras – takie Mazury litewskie. Nad jeziorami Aukstaitijos rozbijam namiot. Poznaję grupę młokosów z Kowna. Jest impreza o jakiej marzyłem, gitara, ognisko, wódeczka, piwo, fajni ludzi, ładne dziewczyny.

03.JPG

Dzień 5.

Kaca brak. Rozjaśnia się. Jadę na Ignalino. Piękne tereny, puste szosy, niedzielne słoneczko mi sprzyja. Łapię gumę po raz pierwszy. Wymienić mi ją pomaga 70 letni kolarz Aleksiej. Okazuje się, że wziąłem złą pompkę. Ludzie w najbliższym domu mają kompresor. Właśnie tłukli siekierą świnie w stodole. Przeszkodziłem w akcji, chętnie pomogli. Przekraczam granicę z Łotwą. Wracają chmury, dojeżdżam do Dyneburga. Wielka twierdza z XIX wieku, z czasów carskiej Rosji. Fakt, robi wrażenie. Ale miasto depresyjne. Wystawia mnie umówiony couchsurfer, więc po zmroku jadę za miasto się rozbić nad jeziorem.

02.JPG

Dzień 6.

Spałem obok stanowiska ratowników. Ładuję telefon – ratownicy wodni chwalą mnie, że „maladziec”, jak mówię, że jadę na Estonię. Czytam jak co rano Politykę. Zbieram się po 11. Meandry Dźwiny – wielkiej rzeki czekają. Nad rzeką łapie mnie wielki deszcz. Jadę przemoczony, po kilka razy. W Kraslawie tankuje czekolady i colę. Pęka mi guma po raz drugi. Naprawiam. Pęka mi guma po raz trzeci. Wkurwiam się. Środek pól. Prowadzę kabarynę z tobołami do wsi. Wkurzony idę do pierwszej chałupy. Proszę o klej. Pan ma klej budapren. Kleimy dętki trzy. Pada deszcz. Dostaje ciastko i herbatę. Gadamy po rosyjsku. Zakładam. Działa. Jadę tymi jebanymi kamienistymi drogami. Ujeżdżam 45 km. Super. Śpię nad pięknym jeziorem Raznas. Gotuje na maszynce kolacje jak co wieczór. Ta część Łotwy stanowiła Inflanty Polskie. Zachód Łotwy był szwedzki.

09.JPG

Dzień 7.

Budzi mnie stara łotewska ropucha. Każe płacić 6 € za to, że śpię nad jeziorem. Twierdzi że to kemping. Ja nie widzę żadnej infrastruktury kempingowej. „Placic dziengi” powtarza jak katarynka. Nie płacę, bo za co? Kłócę się z nią i olewan. Zwijam manatki, jadę dalej. Pod wiatr, do Rezekne. Kupuje zestaw naprawczy do dętek i dętkę. Biorę autobus na północ do Litene, jakieś 90 km. Dobra decyzja, krajobraz nudny. Lepiej podgonić. Wieczorem w pięknym zachodzi słońca wjeżdżam do Estonii. Śpię pod pięknym dębem na polu przy jeziorze.

11.JPG

Ciąg dalszy nastąpi…

Całość trasy: (2400 km w 22 dni)

mapa kraje bałtyckie.jpg

3 uwagi do wpisu “Dzienniki rowerowe – Litwa, Łotwa, Estonia – część 1

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s