Kraj nadbałtyckie – Litwa, Łotwa, Estonia autem – relacja z roadtripa + rower + SUP

biwak nad klifem Umale, Łotwa

Zapraszam na dynamiczną relację z roadtripa wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego – Litwy, Łotwy i Estonii. Wyjazd spędzony na plażowaniu i zachwycaniu się pięknymi wydmami, jeżdżeniu rowerem nad morzem, spacerowaniu, zwiedzaniu nieoczywistych miast i miasteczek oraz pływaniu na desce SUP. Łącznie przejechaliśmy 2750 km w 8 dni, oraz około 250 km na rowerze. To nie program tanie państwo, ale tanie wakacje, czyli kosztujące tyle, co paliwo do auta i prom w dwie strony. Wszystkie noclegi spędziliśmy na dziko, w namiocie w fenomenalnych miejscówkach. W lipcu nad tymi krajami panują białe nocę, więc niestety nie upatrzyliśmy żadnych spadających gwiazd.

Dzień 1 – sobota

Rano pakujemy mandżur do auta czyli dwa rowery, deskę SUP, dwie sakwy na osobę z sprzętem kempingowym i jedziemy na Augustów. Fajnie że zbudowali autostradę do Białegostoku, a ja odkrywam tempomat w moim nowym aucie (nowym dla mnie, ale starym od produkcji, gwoli ścisłości) i załączam audiobooka Vincent Severski – Nielegalni. Mija godzina i wyłączam bo mnie usypia. Wjeżdżamy do Maca w Augustowie. Dostaje okropną porcję jedzenia. Świat schodzi na psy, nawet Mac smakuje obrzydliwie (czasami). Robimy zakupy na cały tydzień w Biedronce. Wyjeżdżam z niej z całym wózkiem zakupów. Spoko, bagażnik mojej fury przyjmie każdy gabaryt. Jedziemy nad jezioro Gaładuś na wieczór. Parkuje auto pod czyimś płotem i wyciągamy rowery. Objeżdżamy jezioro dookoła, w tym dzikszy, litewski odcinek. 28 km rowerem na wieczór zrobione. Rozkładamy namiot nad brzegiem jeziora i czillujemy. Są różowe chmury!

Dzień 2

Zwijamy namiocik i jedziemy autem do Szypliszek – ostatniej miejscowości na trasie na Litwę, gdzie zarejestrowaliśmy się na wybory. Głos zostaje oddany, niestety jak się dowiemy dnia następnego, nasz kandydat nie wygra. Smutek. Trzeba zatankować furę do pełna jeszcze za plny i długa aż do Kłajpedy. 250km po autostradzie mija szybko. W Kłajpedzie zostawiamy auto pod Ikeą i jedziemy rowerami na stare miasto. Jemy pizzę na deptaku, objeżdżamy stare centrum. Jest przyjemnie i klimatycznie, jak w Sandomierzu, tylko takim nad morzem. Wbijamy na prom i przepływamy na drugą stronę. Jesteśmy oficjalnie na Mierzei Kurońskiej. Co za plaże, co za wydmy. Wspaniałe miejsce, kopara mi opada. Wielkie fale, piękny zachód słońca, cudowna przyroda. Jedziemy ścieżką rowerową na południe. Podziwiamy idealny zachód słońca na wydmach, jemy kiełbaski z grilla i śpimy nad morzem. Lepiej być nie może.

Dzień 3

A jednak może być lepiej, ale o tym pod wieczór. Odwiedzamy Pervalke – miejscowość wypoczynkową ulokowaną po stronie Zalewu Kurońskiego. Co za piękna architektura, co za klimat! Jedziemy dalej rowerem do Juodkrante. Kolejne klimatyczne miasteczko w takim samym stylu. Robię zdjęcia wielkich rzeźb z piaski i wjeżdżamy na Wzgórze Czarownic. Zjeżdżamy sosnowym lasem w dół i po prawie 2 godzinach świetnego pedałowania zdążamy na prom na ląd. Zjadamy obiad w popularnej sieci fast foodów – Hesburger. Pakujemy rower do auta i opuszczamy Kłajpedę wkurzając się na korki i przebudowę dróg. Nawigacja pokazuje 2h do Lipawy. Za nią znajdujemy klif, a przy nim miejsce biwakowe. I tak, może być lepiej. Co za miejscówka na nocleg!

Dzień 4

Delektujemy się porankiem nad tym przepięknym klifem. Czytamy książki w hamaku i ogarniamy bagażnik auta, bo tyle w nim fantów, trzeba je uporządkować. Jedziemy dalej na północ, wzdłuż Morza Bałtyckiego. Omijamy Windawę, ale zatrzymujemy się dopiero na półwyspie Kolka. Niegdyś niedostępny dla turystów, o znaczeniu militarnym, dzisiaj to urokliwe miejsce gdzie zaczyna się Zatoka Ryska. Można tu urządzić sobie miły spacerek po plaży, między wydmami oraz wejść na wieżę widokową, co też robimy. Po południu objeżdżamy słynną Jurmałe rowerem. To taki łotewski Sopot, nadmorski kurort pełen stylowych willi między wydmami i sosnami. Na jednej z plaż zostajemy na noc.

Dzień 5

Poranek przeznaczamy na zwiedzanie stolicy Łotwy – Rygi. Stare miasto jest naprawdę przekonywujące – pełne okazałych kamienic, skwerów, gotyckich katedr. Ma iście hanzeatycki sznyt. W lato jest pełne życia, restauracje i bary przyciągają turystów z całego świata. Dla wielbicieli architektury spacer jego uliczkami to ogromna przyjemność. Wkurzeni po nieudanej próbie znalezienia Lidla wyjeżdżamy z miasta na północ. Cel to przystań dla promów w Virtsu. Estonia otwiera przed nami swoje podwoje. A z nią piękna Sarema i jej darmowe pola biwakowe z aplikacją RMK. Na pierwszy wieczór rozbijamy się na kempingu Triigi. Gotujemy pyszną kolację, rozkładamy hamaki i cieszymy się urlopem.

Dzień 6

Oczekiwania są duże co do tej wyspy, pytanie czy udało się im sprostać? Zwijamy manatki i jedziemy wzdłuż północnego wybrzeża wyspy. Odwiedzamy klimatyczną plaże przy kempingu Tuhkana. Kilka kilometrów dalej spacerujemy przy skalistych klifach Panga. Wpadamy na obiad do agroturystyki Rana, gdzie serwują burgery z własnej wołowiny, z bydła hodowanego w zagrodzie tuż zaraz. Posileni, zadowoleni, jedziemy dalej. Pakujemy się w krzaki i bardzo źle utrzymaną drogę leśną i szutrową. Prawie urywam zawieszenie. A wszystko dla nic niewartego klifu gdzieś nad zatoką o wysokości 2 metrów. Eh, problemy właściciela auta. Humor siada, bo w pewnym momencie było zagrożenia fakapu i końca wycieczki, gdyby auto się popsuło. Nic, ogarniamy kolejne miejsce biwakowe RMK Veere. Wieje, nie da się SUPować. A poza zatoką jest upał. Weź tu wczasuj! Zostawiamy auto kilka kilometrów dalej, wyciągamy rowery i żegnamy się z autem na noc. Pedałujemy sobie po półwyspie Tagaimosa do klifu Undva. Gdy ten też rozczarowuje, przedzieramy się przez podmokłe tereny na plażę Haagi Lougas. Tam dochodzi do aktu plażowania i kąpieli w Morzu Bałtyckim! Zadowoleni, przemieszczamy się na mierzeję kawałek na zachód, gdzie Estoński Zarząd Lasów Państwowych (RMK) wyznaczył kolejne pole biwakowe – Harilau. Nad małym jeziorkiem, w granicach Parku Narodowego Vilsandi między nim a otwartym morzem znajduje się małe pole biwakowe. Idealny wieczór – dobra kolacja w plenerze, zachód słońca gdzieś nad morzem, brak ludzi i spokój.

Dzień 7

Wypoczęci i zadowoleni zwijamy manatki i dojeżdżamy rowerami do auta pozostawionego gdzieś na wsi, 15 km dalej. Pakujemy się z celem poszukania dwóch ciekawych plaż na SUPowanie. Kolejna kiepska droga żwirowa, auto się trzęsie, karoseria cierpi. Odwiedzamy pole Kakisilma gdzie podobno można odbyć „hike” między wysepkami, gdy stan morza jest niski. Jest dość wysoki, a otoczenie nie motywuje by spędzić tu kolejny dzień. Ot szuwary, krzaki, zarośla i niska woda jak gdzieś na bagnach. Odpuszczamy też koleje miejsce w zatoczce – Elda RMK i decydujemy się odwiedzić stolicę wyspy – Kuressaare. Goni nas głód, więc trzeba ogarnąć jakąś fajną knajpę – najlepiej hipsterską z dobrą pizzą. I się udaje – obiad sponsoruje Saaremaakera. Po obiedzie spacerujemy tym bardzo klimatycznym miasteczkiem. Odwiedzamy wielki zamek, który robi wrażenie, plażę oraz zachwycamy się przepięknymi budynkami starego Arensburga. Znowu trzeba wsiadać do auta, wyjechać promem z wyspy i na późne popołudnie, po 18 dotrzeć do plaży przy RMK Lemme – idealny kemping między sosnowymi drzewami przy spokojnym morzu. Tu woduje SUPa i pływam przy zachodzie słońca do 22.

Dzień 8

Ostatni poranek nad Morzem Bałtyckim. Cieszymy się nim do 14, pływając, czytając książki na plaży oraz leniuchując. Zwijamy mandżur, a przede mną 6 h jazdy autem, do Kowna. Pod wieczór zwiedzamy to intrygujące miasto. Stare miasto, zamek, uliczki pełne życia i skwery nad Niemnem. Litwini mają polot, muszę przyznać, murale, ciekawa architektura. Gdyby nie szare blokowiska to bym nie miał takich stereotypów co do tego kraju! Na wieczór dojeżdżamy na nocny biwak po milionem gwiazd na brzegu jeziora Wigry.

Dzień 9

Cały dzień odpoczywamy od urlopu ;-). Pływamy SUPem po jeziorze Wigry, czytamy książki w hamaku. Korzystamy też z zestawu do snorkel. W przejrzystych wodach tego jeziora fajnie ponurkować z maską! Po 16 wciskam gaz, żeby wrócić o przyzwoitej porze z tych wakacji i o 21 dojechać do domu.

Po więcej relacji z tych trzech krajów zapraszam do wpisów z wyprawy rowerowej sprzed trzech lat.

2 uwagi do wpisu “Kraj nadbałtyckie – Litwa, Łotwa, Estonia autem – relacja z roadtripa + rower + SUP

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s