Kilka razy obiło mi się o uszy z ust turystów, że Kirgistan to tańsza alternatywa dla Patagonii i Nowej Zelandii. Hmmm, byłem sceptyczny co do tej tezy. Kto ośmieli się konkurować z Patagonią z jej fiordami i strzelistymi górami? Stawać w szranki z Nową Zelandią z i bezkresnymi terenami do trekkingu? A gdzie tu Kirgistan w tym zestawieniu! – może chodzi o promocje marki i wydatki na marketing, tych pierwszych, gdzie biednego Kirgistanu nie stać na promocje? Wikipedia podaje, że 93% tego azjatyckiego państwa to tereny górzyste. Postsowiecki kraj, uwięziony między wielkimi sąsiadami – Kazachstanem, Chinami, Uzbekistanem, Tadżykistanem kojarzył mi się tylko z jurtami, kopaniem głowy kozła w wyścigach konnych i jeziorem Issyk-Kul. Polska blogosfera pełna jest zachwytu nad górskimi możliwościami w Kirgistanie i rzeczywiście można znaleźć tam garść fachowych opisów wypraw i podróży. Od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem zorganizowania wyjazdu w ten region, w parze z przystępnym i ciekawym Kazachstanem. Większość sierpienia 2019 roku spędziłem z dziewczyną podróżując po Kazachstanie i Kirgistanie. Oto garść wrażeń, opisów i refleksji z tej podróży. Miłej lektury!
1. Zaskakująco ciekawa azjatycka metropolia – Ałmaty
Dawna stolica Kazachstanu zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie. Te azjatyckie, dwumilionowe miasto, to wciąż kulturalne, naukowe i przemysłowe centrum kraju. Tętniące życiem w upalne, sierpniowe dni, gdzie biznes się kręci, a bardzo modnie i ładnie ubrana młodzież wypełnia eleganckie kawiarnie, parki i centra handlowe miasta. Nie mogę powiedzieć, że dogłębnie poznałem Ałmaty, ponieważ nie mam serca do zwiedzania miast. Spędziliśmy w nich trzy dni, wyjeżdżając i wracając z gór, ale był to powrót przyjemny. Miasto ma dużą i bardzo przyzwoitą ofertę hotelowo-hostelową, masę tanich i bardzo dobrych stołówek (stolovaya) które oferują bogatą ofertę obiadową, dobrze wyposażone sklepy górskie, wiele dobrych supermarketów, knajp, kawiarni i centrów handlowych. Ulice, parki, place, skwery są bardzo zadbane, niczym w bogatych krajach zachodów. Wróciliśmy z przekonaniem, że ogrodnik to pożądany fach w tym mieście.
Podobno Ałmaty są bardzo aktywne sejsmicznie i zostały zniszczone kilkukrotnie w XIX wieku, ale dzisiaj wyglądają jak porządna stolica biznesowo-kulturalna. Jedynie fikuśne kształty drapaczy chmur przypominają, że nie jesteśmy w Nowym Jorku, a raczej w San Francisco, ponieważ ulice przecinają się pod kątem prostym z widocznym spadkiem z góry do dołu. Na mnie zawsze duże wrażenie robią miasta ulokowane pod górami, a Ałmaty własnie tak się usadowiły – w ich tle, odległości 20 km rozciąga się wielkie pasmo Ałataju Zailijskiego – części wielkiego pasma Tian Szan. Żółte pagórki na pierwszym planie, dalej czarne skały i ośnieżone wierzchołki, zaś przed nimi komunistyczne bloki, szerokie ulice i wieżowce – oto pocztówka z Ałmat.
Polecany nocleg: Tahar hostel
2. Pierwsza i najlepsza – pętla górska „Big Almaty Krogusvetka”
Pierwszy wypad górski zaczęliśmy w pobliżu dawnej stolicy Kazachstanu – Ałmat. Samo miasto jest bardzo ciekawe i zrobiło na nas duże wrażenie. Jednak to majaczące góry w pobliżu miasta wołały nas o daninę z naszej energii. Zaprowiantowaliśmy się w supermarkecie, zostawiliśmy depozyt w hotelu, kupiliśmy puszkę z gazem w sklepie Limpopo i autobusem pojechaliśmy do stadionu łyżwiarskiego Medeo. Tam kolejną marszrutką podskoczyliśmy do popularnego kurortu narciarskiego Shymbulak, gdzie do wyboru jest kolejka linowa do przełęczy Telgar. My postanowiliśmy złapać trochę aklimatyzacji i w trzy godziny wspięliśmy się z 2200 m npm na 3200 m npm na własnych nogach. W tym miejscu turyści robią sobie zdjęcie z górami Tien Szan i wracają z kawą na dół kolejką linową, zaś górołazi zaczynają kilkudniową wyprawę.
Szlak pierwszego dnia (popołudniu) wiódł stromo w alpejskiej scenerii w dół, do przepięknej Doliny Lewego Talgaru, gdzie wśród świerków rozbiliśmy się na noc. Drugi dzień nam minął na wędrówce w górę rzeki, przez Słoneczną Polanę aż do momentu, gdzie szlak zaczyna się wspinać przez moreny lodowcowe, pola piargów i skaliste zbocza. Drugi nocleg przypadł na polanie, dwa kilometry przed Przełęczą Turystów, przy błotnistym jeziorku utworzonym przez lodowiec Turistov. Była to całkiem mroźna sierpniowa noc pod niebem pełnym gwiazd, na wysokości około 3500 m npm. Trzeciego dnia podjęliśmy akcję szczytową – stromym i lejącym się zboczem, z osuwającymi kamieniami wspięliśmy się na najwyższy punkt wyprawy – Piereval Turistov (3960 m npm). Na tej wysokości nie obyło się bez przejścia kilkunastu metrów po śniegu. Panorama z przełęczy dosłownie zapiera dech w piersiach – 4 i 5 tysiączniki dookoła nas, lodowce, jeziorka polodowcowe, bezchmurne niebo… Zejście na drugą stronę prowadzi pustynnym zboczem gór, przypominającym krajobraz Hindukuszu z filmów o wojnie w Afganistanie. Dopiero po 3-4 godzinach pojawia się zieleń, potoki wartko zaczynają się łączyć w górską rzekę. Ganiamy się z susłami, odpoczywamy w cieniu skał przed upałem, aby na biwak wybrać sobie wspaniałe miejsce z widokiem na bajeczne Wielkie Jezioro Ałmackie. Cieszymy się z takiego miejsca na odpoczynek, gotujemy kolacje, liczymy gwiazdy. Następnego dnia pozostanie tylko godzina marszu do drogi, przy której bez problemu złapiemy płatny autostop do Ałmat. Pierwsza wyprawa zakończyła się bezdyskusyjnym sukcesem.
Proponowany opis szlaku: Mus mozołu z dużym przymrużeniem oka co do trudności, i kwestionując potrzebę wynajęcia przewodnika.
Dojazd: autobus miejski nr 12 do Medeu + marszrutka
3. Szalony Biszkek
Założony jako rosyjski garnizon na rubieżach Imperium Carskiego Biszkek powita cię korkami, smrodem smogu ze starych aut, rozgardiaszem i tysiącami straganów. Potem na szczęście będzie lepiej. W mieście spędzamy cztery noce, przed i po wyjazdem w góry Ala Archa i wracając z Karakolu. Miasto wydaje nam się całkiem ciekawe. Trafiliśmy w nim na smaczne stołówki, dobre szaszłyki, świetny nocleg w apartamencie z widokiem na góry, dobre sklepy spożywcze, intrygującą architekturę. O stres przyprawia jedynie wizyta na Dworcu Zachodnim (Zapadnyj) oraz na Osz Bazar – masa ludzi i bodźców. W mieście byliśmy nawet w kinie na Dawno temu w Hollywood i wielokrotnie w centrum handlowym Bishkek Park.
Polecany nocleg: No stress guesthouse
4. Lekcja pokory w górach Ala Archa
Góry Ala Archa to także część wielkich gór Azji Centralnej – Tian Szan. Położone w bliskiej odległości od kirgiskiej stolicy stanowią świetną bazę wypadową na wycieczki górskie. Niestety, w tych górach mieliśmy trochę pecha przez pogodę i złe oznaczenie szlaków. Na pierwszy ogień zaatakowaliśmy bazę górską Racek (3372 m npm), do której dochodzi się dużym przewyższeniem w jedno popołudnie, startując z Alplagieru Ala Archa. Wędrowaliśmy mając po prawej bajeczną dolinę rzeki Ak Sai, i wodospad o tej samej nazwie, aż do bazy Racek wypełnionej namiotami i blaszanymi budami. Po biwaku wśród kamieni, obudziwszy się w 10 centymetrowym śniegu, następnego dnia postanowiliśmy zaatakować Pik Ucitel (4500 m npm). Mordercze podejście – kolejne 1100 metrów w pionie sprawiało, że podchodząc sapaliśmy jak parowozy. Kręciło nam się w głowie i mocno odczuwaliśmy zimno – były to objawy choroby wysokogórskiej. Chmury przewalały się co chwila i po przegonieniu kilku słonecznych widoków przyniosły mgłę, śnieg i grad. Godzinę do szczytu zdecydowaliśmy się wracać, pełni obaw o nasze bezpieczeństwo w taką pogodę. Góra podobno stoi tam już miliony lat, może jeszcze na nas poczeka.
Nasze morale ucierpiały w skutek nieudanego ataku szczytowego i po obiedzie w bazie Racek zeszliśmy do Alplagieru celem upojenia się prawdziwą colą. Zabiwakowaliśmy na początku szlaku w świetnym miejscu w rozlewisku rzek, we wciętej dolinie jakiś kilometr na południe od początku szlaków. Następnego dnia spróbowaliśmy dotrzeć do starej sowieckiej bazy narciarskiej (obecnie opuszczonej). I tak nasze nerwy zszarpał potok górski, którego nie dało się przekroczyć. Był po prostu zbyt niebezpieczny. W amoku adrenaliny szukaliśmy przeprawy ponad godzinę, idąc w górę rzeki, ale w końcu zrozumieliśmy że musimy się poddać. Góry nie pierwszy raz nauczyły nas pokory. Na pocieszenie w pięknym miejscu u zbiegu rzek zrobiliśmy sobie biwak, rozpaliliśmy ognisko i odpoczęliśmy przez noc zachwycając się gwiazdami, dziczą i ciszą tych gór.
Gwoli niekopiowania, oba szlaki zostały bardzo dobrze opisane przez blogerów z Hasające zające, i my przed wyjazdem korzystaliśmy z ich wskazówek. Opis treku z Odprawieni też jest przygotowany fachowo z dobrymi mapami.
Dojazd: marszrutka z Zielonego Bazaru w Biszkeku – 265 do Kashka Suu + autostop/taxi do Alplagieru.
5. Wędrówka w „mongolskiej” scenerii – trek do jeziora Song kol
Ten wypad miał zupełnie inny charakter niż reszta szlaków górskich w tej okolicy, które miały bardziej alpejski charakter. Droga górska do niezwykłego jeziora Song Kol wiedzie krajobrazem iście stepowym, czymś dla nas zupełnie nowym. Nasz trekking zaczęliśmy na przełęczy Kyzart, aby następnego dnia przejść przez doliny i pagórki pełne pasących się stad krów i koni, liczonych w setkach. Tak samo licznych jak ich odchody! Wieczorem, w ostatniej chwili przed ulewą i burzą pokonaliśmy przełęcz o wysokości 3200 m npm, z której pojawił się widok na fenomenalne wysokogórskie jezioro Song kol. Jest to jedno z najwyżej położonych jezior na świecie, które w całości zamarza na zimę. Długie na 29 km i szerokie na 18 km otoczone jest ośnieżonymi szczytami oraz lodowcami z których czerpie wodę. Po całym dniu treku kolację zjedliśmy w jednej z kilku jurt, w towarzystwie gospodarzy oraz rzeszy Francuzów, którzy to ukochali sobie Kirgistan w ostatnie wakacje. Podobno w kraju nad Sekwaną panuje szalona moda na Kirgistan i tłumy francuzów atakują szlaki górskie tego azjatyckiego kraiku. Podczas kolacji w jurcie spróbowaliśmy po raz pierwszy kumysu – lokalnego alkoholu wyrabianego z fermentowanego mleka klaczy. Paskudne w smaku! Biwak tej nocy rozstawiliśmy nad samym brzegiem jeziora, pod bezchmurnym nieboskłonem, gdzie Droga Mleczna migocze w pełnej okazałości. Prawdopodobnie była to najlepiej widoczna Milky Way w moim dotychczasowym życiu. Powrót znad jeziora do wioski Kyzart jest łatwiejszy, aczkolwiek także prowadzi przez setki min z kup i placków koni i krów. Wiedzie przez jeszcze wyższą, ale nie mniej malowniczą przełęcz 3300 m npm i stromym zejściem kończy się w wiosce. Wymordowani, po dotarciu do wioski, gdzie zastał nas wieczór i po pewnych perypetiach udało nam się znaleźć przytulny domek rodzinny, gdzie ugoszczono nas na noc.
Polecany nocleg: Song kol hostel
Najlepiej opisany trek znaleźliśmy na tej stronie: Against the Compass.
Dojazd: Biszkek – Kochkor – piereval Kyzart
6. Jezioro Issyk Kul
Drugie po jeziorze Titicaca największe jezioro wysokogórskie na świecie, ulokowane w cieniu gór Tien Szan to punkt obowiązkowy każdej podróży po Kirgistanie. Jego południowe wybrzeże usiane jest kamienistymi i piaszczystymi plażami, gdzie w cieniu drzew lokalsi urządzają sobie wczasy. Warto się nad nim zatrzymać np. na nocleg na plaży w namiocie lub w jurcie, co też zrobiliśmy. Odpoczęliśmy nad nim między wyprawami górskimi, w pobliżu Kanionu Skazka, którego ostatecznie nie odwiedziliśmy.
Dojazd: trasa Biszkek – Balykchy – Karakol
7. Pięciodniowy trekking w niebiańskich górach Tien Szan: Jeti Oguz – jezioro Ala kol – dolina Ałtyn Arashan
Ostatnia wyprawa górska zakończyła się sukcesem, oraz biegunką i objawami udaru słonecznego. Aby rozpocząć trekkingi we wschodnim Kirgistanie, należy objechać piękne jezioro Issyk Kul, aż do intrygującej miejscowości Karakol. Dawniej zwane jako Przewalsk, na cześć rosyjskiego odkrywcy, geografa i biologa miasteczko stanowi idealną bazę wypadową w pobliskie góry. Można w nim zaprowiantować się na wyprawę, zanocować w jednym z kilku dobrych guesthousów lub hosteli oraz zjeść raczej lichej jakości jedzenie (mieliśmy pecha i wszystkie restauracje, które odwiedziliśmy serwowały niesmaczne lokalne potrawy, niekoniecznie w niskich cenach). Do wyboru jest jak zwykle kilka opcji – z najpopularniejszą na czele: trek doliną rzeki Karakol do jeziora Ala Kol. My postanowiliśmy utrudnić sobie życie i wybraliśmy opcję pięcio-dniową (niektóre przewodniki mówią o 7 dniach przejścia), ale my byliśmy w formie tego lata. Nasz wypad zaczęliśmy w kurorcie Jeti Oguz, obok słynnych skał „Siedem Byków”. Trek prowadzi przez malownicze alpejskie doliny oraz trzy fenomenalne przełęcze, bliskie 4 000 m npm. Na trasie dwa dni pod rząd spotkała nas gwałtowna burza, która utrudniła przemarsz, ale na szczęście, pomimo grozy grzmotów bezpiecznie obie przeczekaliśmy schronieni pod skałami lub w namiocie. Drugiego dnia wspięliśmy się na przełęcz Telety, trzeciego na morderczą przełęcz Panorama pełną zdradzieckich skał i sypiących się kamieni, czwartego dnia obeszliśmy piękne wysokogórskie jezioro Ala kol i wspięliśmy się na przełęcz Ala ker, by osypującym się zboczem zejść do doliny rzeki Ałtyn Araszan gdzie na turystów czekają gorące źródła. Pod koniec mieliśmy już dość zmiennej pogody i jedzenia górskiego, ale te góry naprawdę były dzikie i dały nam dużo radości.
Korzystaliśmy z tego bardzo dobrego opisu szlaku górskiego: Odprawieni.
Polecany nocleg: Nice guesthouse
Dojazd: marszrutka z Karakol do Jeti Oguz wieś + taxi do Jeti Oguz kurort
Podsumowanie
Wizyta w Kirgistanie to doświadczenie iście górskie i jeśli nie interesujesz się górami, nie masz ochoty po nich łazić, wspinać się, jeździć jeepem lub koniem po przełęczach, to nie jest destynacja dla ciebie. Kazachstan ma podobną ofertę: górskie jeziora Kaindy i Kolsay, kanion Szaryński, pętle i wypady w górach Tien Szan blisko Ałmat, pustynie Ałtyn Emel. Turystyka w tym rejonie kręci się wokół przyrody, gór, stepów, półpustyń, jezior górskich, przełęczy. A to wszystko w krajach bez dłuższej historii niż 150 lat, co sprawia, że muzea, galerie i wszelkie zabytki nie są specjalnie atrakcyjne. My jesteśmy zachwyceni po tych trzech tygodniach wypraw górskich, pełnych obcowania z dziką przyrodą oraz poznawania nowych kultur. Trochę trudów przysparza przemieszczanie się kiepskimi drogami, ale to chyba jeden negatywny aspekt tej podróży. Oba kraje są tanie, tańsze niż Polska, a ludzie bardzo serdeczni, życzliwi i pomocni. Oczywiście pomocna jest znajomość języka rosyjskiego, gdyż z angielskim raczej większość ludzi w Azji Centralnej jest na bakier. Ponadto, żałujemy że nie mieliśmy tym razem dość czasu aby odwiedzić Buchare i Samarkandę.
Kosztorys (ceny od osoby):
- loty znalezione na kayak (mytrip) – Ukraine Airlines: Warszawa – Kijów – Ałmaty (powrotny) – 1245 zł;
- ubezpieczenie AXA – 131 zł;
- wydatki na miejscu (8 noclegów w hotelach, jedzenie i przejazdy marszrutkami i taksówkami ) – 1400 zł;
- razem: 2776 zł.
Ale extra wyprawa ! Ps. Pozdrowienia dla Asi 😉
PolubieniePolubienie
Dzięki! Pozdrawiamy 🙂
PolubieniePolubienie