Sztafeta Bike Jamboree już od dwóch lat objeżdżała świat dookoła, a ja leżałem rano w łóżku, przeglądając fejsa w październikowy poranek. Właśnie wróciłem z świetnej wyprawy w szwedzkiej Laponii i szukałem pomysłu na nowy projekt/przygodę. Na widok internetowego baneru „Etap 34, 35 i 36 poszukuje uczestników” który wyświetlił mi się na telefonie wyskoczyłem z łóżka! Godzinę później, bez zwłoki wysłałem swoje zgłoszenie i list motywacyjny, w którym przekonuje, jak dobrze szukam miejsca pod namiot w dziczy i jak świetnie nawiguje. Minęły dwa tygodnie, ja walczyłem z norweską przyrodą nad fiordami przy skale Kjerag, gdy znienacka dostałem telefon o przyjęciu mnie do 35 etapu Bike Jamboree.
Nasz etap zaczął swoją przejażdżkę w stolicy organizacji międzynarodowych Genewie. Tam, w swoim przytulnym domu gościł nas Mark – zaangażowany w projekty harcerskie Brytyjczyk pochodzenia południowoafrykańskiego. Każdy etap ma swojego lidera i uczestników i tak było tym razem: była nas cała trójka – lider, ja i koleżanka. Po odebraniu pałeczki od 34 etapu i wspólnej posiadówce przy piwku, ruszyliśmy w cholernie ulewną niedzielę w trasę. Jaki początek, taki cały wyjazd mówią – i mają rację często. Duża cześć naszego etapu przebiegła w deszczu. Przejechaliśmy cali mokrzy zachodnio północny brzeg Lac du Leman, nawet nie starczyło chęci by pozwiedzać Lozannę. Nasza dalsza trasa prowadziła przez wsie i miasteczka środkowej Szwajcarii, przez ładne, średniowiecznie Bulle, schowane wśród gór, stołeczne Berno, które wydało się bardzo ciekawe. Na tym odcinku codziennie pokonywaliśmy duże podjazdy, czasem nawet trzeba było prowadzić rower pod górę. Szwajcaria płaskim krajem nie jest, powinni o tym pamiętać wszyscy planujący wyjazd rowerowy po niej. Szwajcaria daje w kość naszym kolanom ;-). Więcej o przygotowaniu się do wyprawy rowerowej piszę w poście po pierwszej wizycie w tym kraju. Przejechaliśmy przez Lucernę, Zurych aż do Szafuzy, gdzie podziwialiśmy wodospady nad Renem. Dżdżysta aura każdego dnia obniżała nasze morale, i chęci do zwiedzania. Obraliśmy tryb wyłączenia się na emocje i podniety, by jak najszybciej dojechać do celu, po prostu nieustannie pedałowaliśmy. Co się udało, ponieważ w 6 dni przejechaliśmy Szwajcarię i wkroczyliśmy do Niemiec.
Trasa mojego udziału w sztafecie Bike Jamboree, etap 35.
Kilkukrotnie odwiedzaliśmy serwis rowerowy, codziennie po 2-3 razy robiliśmy sobie przerwę od zimna i deszczu w supermarketach Lidl lub Aldi. Listopad to nie jest miesiąc rowerowy chyba w żadnym kraju europejskim. Spaliśmy kilka razy w namiocie na dziko, raz w stodole u miłego farmera, raz na podwórku u miłej pani w namiocie, zaś raz w kanciapie przy domu miłego Sycylijczyka. Ja swój udział musiałem nagle zakończyć w wyniku poślizgu na mokrej nawierzchni. Straciłem panowanie nad kierownicą i wyrżnąłem na ziemie. Polała się krew i odbyłem wizytę w szpitalu w Ulm. Ostatecznie nic mi się nie stało poważnego, ale musiałem wcześniej wrócić do domu.
Bike Jamboree to bardzo ciekawy projekt sportowy, pozwalający poznać wielu zaangażowanych rowerzystów z całej Polski. W kolejnych etapach (sztafeta jedzie już drugi rok przez Rosję, Amerykę i Afrykę) uczestniczy oddzielna grupa, odpowiedzialna za organizację swojego przejazdu. Wielki finał, który odbędzie się w połowie grudnia w Gdańsku to będzie święto harcerstwa, wypraw rowerowych i poznawania świata. Jestem przekonany że w Domu Harcerza w wspomniany weekend spotka się masa zapalonych rowerzystów, którzy przywiozą niezwykłe historie rowerowe z całego świata.
Bardzo przyjemnie się czyta wpis, a zdjęcia po prostu cudo! Nie mogę się doczekać następnego update’u!
PolubieniePolubienie
Dzięki! Pozdrawiam gorąco
PolubieniePolubienie