Świrować (czasow.) – tworzyć, robić, kombinować, kreować, planować, działać,
Co świrujesz w te dni? Wole to pytanie, niż irytujące „co tam?” O tym co słychać u mnie, piszę na łamach nowej serii na blogu. Raz na miesiąc o codziennych akcjach, kulturze, pomysłach i inspiracjach. Co świrowałem w marcu – zapraszam!
Książki:
W marcu zaczytywałem się poniższymi pozycjami:
Ja, pustelnik – autobiografia Piotra Pustelnika, która mnie bardzo rozczarowała. Napisana jest z brakami warsztatowymi, na prostej zasadzie, „wszedłem na ośmiotysięcznik #1, zszedłem, już nagle byłem na kolejnym #2, było trudno, potem góra #3…8….” Zupełnie bez pasji i metafizyki towarzyszącej innym wspinaczom, co mnie rozczarowało, bo uważam pana Pustelnika za bardzo mądrego człowieka. No cóż, ale książka nie sprostała zadaniu.
Wilk zwany Romeo – Nick Jans. Powieść o historii przyjaźni mieszkańców alaskańskiego miasta z bardzo dzikim, ale jakże towarzyskim wilkiem o imieniu Romeo. Amerykanski odpowiedni polskiej książki Adama Wajraka – Wilki, gdzie polską książkę uważam za lepiej i ciekawiej napisaną.
Kurtyka – sztuka wolności – biografia fenomenalnego wspinacza Wojciecha Kurtyki. Czytając już kolejną biografie słynnego polskiego alpinisty, nie trudno wywnioskować że ich życiorysy były dość podobne: odwalanie roboty w jakiejś elektrofabryce, planowanie wypraw, szaleńcza pasja wspinaczki oraz zaniedbywanie rodziny. Hmm przepis na sukces w górach wysokich? Książka napisana sprawnie.
Filmy:
W kinie z moją kobitą obejrzeliśmy ostatnio wychwalany, oskarowy Nić widmo. Specjalnie nam zadków nie urwało, wręcz wydał mi się ten film pretensjonalny i nudny. Kolejny thriller Uciekaj był całkiem dobrym zaskoczeniem, ciekawy scenariusz i sprytnie budowane napięcie sprawia, że film ogląda się bardzo dobrze. Najbardziej podobał mi się Czas mroku. Historia dojścia do władzy brytyjskiego premiera Winstona Churchilla, kulisy politykowania w Buckingham Palace oraz konfrontacji z wielkim złem nadchodzącym z nazistowskich Niemiec. Dla pasjonatów polityki i historii pozycja obowiązkowa. Wieża. Jasny dzień. Film reklamowany jako objawienie festiwalu w Gdyni. Dla nas raczej nuda z niejasnym przesłaniem. Zdjęcia bardzo ładne.
Skończyłem 3 sezon Mostu nad Sundem i uważam że to naprawdę kryminał na najwyższym poziomie. Zaczęliśmy po odcinku the Expanse, the OA i the Crown ale żadne z wymienionych nie zaskoczyło.
Dużo planowania
Na początku przeprowadzka i zakupy mebli. Urządzanie się i malowanie mieszkania. Kupiliśmy czarny barwnik do białej farby i tak powstał nasz autorski szary kolor. W 2h pomalowaliśmy cały duży salon. Poza tym ogarnianie różnych instalacji domowych. Wszystko DIY. Nawet miałem dużo zabawy z tym!
W marcu byłem machiną logistyczną. Planowałem kilka wypraw górskich, co mnie też trochę zmęczyło. Najpierw ogarnianie wypadu na norweski płaskowyż, później wspinaczki w Tatrach i trekkingu w Dolomitach. Generalnie planowanie dojazdu, dodatkowe zakupy, testowanie nowych wynalazków. Pierwszy raz zafundowałem sobie kilka dań liofiz ze skalnika i zobaczę w Dolomitach jak to smakuje. W trakcie wspinaczki w słonecznych Tatrach stwierdziłem, że w góry wysokie bez dobrych okularów ani rusz. Już dwa razy nadwyrężyłem swój wzrok, więc zafundowałem sobie okulary z soczewką kat 4. które chronią oczy od odbijanych promieni słonecznych od śniegu. Będę też testował nowy system gotowania jetboil.
Wysłuchałem bardzo ciekawej prelekcji Łukasza Supergana o jego filozofii wędrowania po górach w Ratuszu dzielnicy Bielany.
Zorganizowaliśmy parapetówke na naszym nowym mieszkaniu.
Pomimo tego dopada mnie zamułka i znudzenie zimą level hard.
Góry
W drugi weekend marca wyskoczyłem na polarną przygodę na płaskowyżu w Zachodniej Norwegii. Kurde, ten kraj to moja perełka. Uwielbiam jego dziką przyrodę, i zawsze gwarantuje mi wyzwanie trekkingowo-survivalowe na najwyższym poziomie.
Dwa tygodnie później pojechałem w Tatry. Trafiła mi się świetna pogoda, i wiedziałem, że zima się powoli kończy w polskich górach. Z automatu w sobotę wspiąłem się na Świnicę, a w niedzielę na Kościelec. Wspinaczka z rakami i na czekanie bardzo mnie absorbuje i uwielbiam to uczucie totalnego skupienia na procesie, adrenaliny wynikającej z ekspozycji na wielkie góry dookoła.