Moja przedostatnia przygoda na egipskiej ziemi to był drugi dzień w życiu spędzony na lekcji nurkowania (po pierwszej lekcji w Dahab).
Zdarzyło się to w popularnym kurorcie nad Morzem Czerwonym, w Hurghadzie.
Z Kairu, wygodnym autobusem, po 7 h wylądowałem w Hurghadzie, ogarnąłem wcześniej zarezerwowany hotel i udałem się na rekonesans po mieście.
Jest straszne, wierzcie mi. Poza upałem i nurkowaniem nic by mnie tam nie zatrzymało. Hurghada to letni kurort pełen hoteli z ogrodzonym dostępem do morza bez pięknych plaż.
Zakontraktowałem dobrych nurków po korzystnej cenie na dzień nastepny i poszedłem pływać w słonej wodzie.
I pić piwo.
Dnia drugiego o godzinie 8 rano pojechałem do portu i wszedłem na łódkę gdzie zbierali się nurcy z kilku krajów.
Niecierpliwie czekałem na mój harem, który jechał spóźniony z Kairu.
Karolina i Ania.
Łódka po 9 rano odpłynęła na pełne morze.
Odbylismy lekcję teoretyczną i zebraliśmy sprzęt.
I zaczęło się nurkowanie.
W ciągu dnia odbyliśmy dwa zejścia do rafy koralowej w pobliżu podwodnej góry Umm Gamar.
W międzyczasie czekał nas obiadek, snorkeling i wygłupy na pokładzie.
W czasie nurkowania widzieliśmy żółwia, kolorowe rybki i wielkie węgorze.
Koszt takiej atrakcji to około 100zł/osobę.
Trzeciego dnia, na koniec został jeszcze czas na plażowanie.
Nurkowanie to niesamowite doświadczenie, polecam pasjonatom wszelkich przygód!
A do tego morze Czerwone jest jednym z najładniejszych miejsc i nie tak daleko od Polski.
Ja przez prawie rok mieszkałem w Marsa Alam ( jeszcze dalej na południe od Hurghady ) i tam także poza nurkowaniem nuuuuuda.
A tak poza tym…to jak ja jechałem autobusem z Marsa Alam do Kairu to był tak średnio komfortowy…a już na pewno droga nie była komfortowa 😀
PolubieniePolubienie