Szklana kula

Stoję pod sklepem. Trochę jak bej, trochę jak menel, trochę jak hipster. Jest jak lubię. Gadam z Weroniką i Dorotą. W moim ulubionym miejscu w Warszawie. Na pawilonach. Kompleksie barów i klubów między Nowym Światem a Smolną i Foksal. Stoję i gadam w miejscu w którym spędzam zawsze jakąś część weekendu w Warszawie od trzech lat. Coś jak botellon w Hiszpanii, Freidrichstrasse w Berlinie, albo Soho w Londynie. No dobra, raczej jak fawelle w Rio de Janeiro. Brzydko, brudno, komunistycznie, ale pełno młodych ludzi. Możesz tu zbić piątkę z ulubionym raperem. Poznać Hiszpankę albo Turczynkę na szybki numerek. Dostać w ryj od kibola Legii. Poznać cudowną dziewczynę która stanie się Twoją przyjaciółką. Poczuć się jak Cejrowski opowiadając nowo poznanym osobom swoje podróże do Iranu i Indii. Zakochać się bez pamięci. Możesz spotkać młodych Niemców i przypomnieć im że Warszawa to feniks i zganić za to że ją zburzyli w 1944. Możesz tańczyć na środku i wypić sto rodzajów piwa. Ale i tak zawsze pijesz jedno. Poznać lesbijkę z którą przegadasz całą noc. Albo Turków polujących na polskie blondynki. Poznać emerytowanego ambasadora Polski na Tajwanie, który będzie szamanem. Zaśpiewać karaoke. Pogadać z jednym z barmanów o tatuażach. Ponarzekać na dziewczyny z kumplami. Poczatować o filozofii z ziomkiem. Spędzić urodziny i pić kilka litrów whiskey z gwinta w gronie przyjaciół. Przyprowadzić dyplomatów z zagranicy by poczuli czym jest Warszawa.

Pawilony – za dnia nie mają sensu, budzą się po zmroku, anarchia, samowolka, miejsce pełne niesamowitej energii w centrum Warszawy.

Pytanie trzynaste, z listy 36. W felietonie opublikowanym na łamach New York Times pt. “ To fall in love with anyone do this” Mandy Len Catron opisuje sposób „na ugotowanie żaby”. Wydrukowałem sobie ten przepis i wsadziłem do kieszeni mojej dżinsowej katany wraz z innymi papierami przed wyjściem na nocne szlajando po barach. Na szlak piwny lub bikiniarzenie w stylu moim i moich kumpli. W trakcie jednej z grudniowych, sobotnich nocy stoję z Weroniką i Dorotą, pijemy wiśniówkę z gwinta, uciekamy wzrokiem od policjantów i z pełnym zaangażowaniem przeczesujemy listę w poszukiwaniu najciekawszych pytań. Numer trzynaście: “If a crystal ball could tell you the truth about yourself, your life, the future or anything else, what would you want to know?” Chwila zastanowienia, ważne pytanie. Weronika mówi że chciałaby spotkać ojca i zadać mu kilka kluczowych pytań. Dorota spytałaby szklaną kulę czy umrze spełniona, kochana i spokojna.

Ja bym chciał wiedzieć jak wygląda i kiedy spotkam tę jedyną osobę płci przeciwnej.

Ciekawe co teraz robisz. Może kłócisz się z kimś, może kochasz, albo czytasz dobrą książkę, jak ja. Może bawisz bratanka, albo uprawiasz jogę. Może piszesz pracę zaliczeniową na studia, albo prowadzisz bloga. Może bawisz się z bratem albo grasz w coś z siostrami. Może zamykasz śpiwór po dniu długiej wędrówki przez góry. Albo oglądasz film w kinie z kimś kogo uwielbiasz. Może pijesz kawę w modnej kawiarni albo zastanawiasz się leżąc na łóżku jakie sobie wyzwanie postawić. A może to jest ten moment w którym jesteś szczęśliwa i nie myślisz o niczym, cieszysz się nim.

A może już Cię spotkałem? Znam Cię, ale o mnie nie myślisz. Albo widziałem Cię ostatnio na ulicy, jak robiłaś zakupy. Albo czekałaś na tramwaj. A może Ty mnie znasz, tylko ja tego nie wiem?

Chciałbym żebyś była tak zaradna i odważna jak D. Żebyś podróżowała po świecie ze mną jak ona, żebyśmy tez chodzili po górach jak z nią. Żebyś znała kilka języków jak D. i miała w sobie tyle energii, szaleństwa i subtelności co ona. Chciałbym byś umiała mnie poskładać jak będę się rozpadał na miliony kawałków w najgorszych chwilach jak to umie A. Żebyś jak ona interesowała się światem, kulturami, stosunkami międzynarodowymi i dyplomacją. Byś akceptowała mnie bezwarunkowo jak ona i podziwiała za to co osiągnąłem. Chciałbym byś patrzyła na mnie jak na swojego półboga, jak patrzyła J. Żebyś wyciągała ze mnie co najlepsze i brała każde słowo wypowiedziane przeze mnie jak najcenniejszą radę. Żebyś jak ona tęskniła za mną i stawiała mnie w centrum uwagi. Żebyś była namiętna, czuła, wierna, wrażliwa jak one. Zapatrzona bez pamięci we mnie jak w obrazek.

Chciałbym, byś miała piękną rodzinę, której mnie przedstawisz. Żebyś była subtelna, kobieca, ale też dziewczęca. Żebyś umiała kochać, ale też się spierać. Żebyś pracowała ciężko, ale też strzegła swojego życia prywatnego jak lew. Żebyś uprawiała sporty, czytała tony powieści, słuchała podobnej muzyki co ja. Żebyś miała gdzieś pościg za światem, miała swój azyl. Chciałbym, by najważniejsza dla Ciebie była przyjaźń i miłość, tak jak dla mnie.

Chciałbym żebyśmy nigdy nie gadali o polityce, a o emocjach i wartościach. Rzeczach abstrakcyjnych, prawie nigdy namacalnych. O dzieciństwie, miłości, uczuciach, śmierci, znaczeniu życia. Magii, wierze, sztuce, podróżach. Żebyśmy kochali się spontanicznie w najdziwniejszych miejscach. Kłócili się o głupoty, a po dwóch dniach nieodzywania jednocześnie tęsknili i drżeli myśląc że się straciliśmy. Patrzyli na gwiazdy i na drzewa. Żebyśmy często spędzali czas w naturze. Żebyśmy czytali książki w jednym łóżku. Gotowali razem, chociaż jedyne danie które umiem zrobić jak na razie to spaghetti. Nie zniechęcaj się, obiecuje, że się nauczę. Żebyśmy oglądali razem seriale, odkrywali nowe knajpy w naszym ulubionym mieście. Żebyśmy pili razem wódkę w parku i uciekali przed policją. Żebyśmy podróżowali po świecie wypożyczonym autem, kłócili się o trasę i destynację. Rozumieli bez słów.

Żebyś mi nie kazała za dużo chodzić po sklepach. Żebyś mnie uzupełniała i akceptowała moje wady. Żebym przy Tobie nie był taki niecierpliwy. Żebyś mi świat przysłoniła tak, że nie chciałbym Cię zdradzać. Żebym nie widział innych kobiet poza Tobą. Żebyś spełniała wszystkie moje potrzeby emocjonalne. Żebym był ślepy na Twoje wady. Żebym kochał Twoje oczy, bo to najważniejsze. Żeby nasze dzieci kiedyś miały co najlepsze z Ciebie i ze mnie i patrząc na nie widziałbym Ciebie i siebie. Żebyś była spokojna jak się spotykamy i pewna siebie dzięki mnie.

Pewnie jesteś brunetką albo szatynką. Wiem, że blondynki do mnie nie trafiają, chociaż pojawienie się K. w orbicie moich przyjaciół podważę tę tezę. Pewnie masz oczka jak szmaragdy którymi patrzysz jak kot i Twoje włosy pachną tak, że jak je powącham, to od razu się zakocham. Pewnie nosisz fajne sukienki, jak dziewczyny z czasów Powstania Warszawskiego. Na pewno masz piękną cerę i delikatną skórę. Wyraziste kształty i twarz za milion dolarów. Pewnie się mało malujesz, a jak już to tylko podkreślasz oczy czarnym tuszem i malujesz usta wiśniową szminką. Wiem też że sposób w jaki się poruszasz sprawi że się w nim zakocham. Mam nadzieje że nie palisz ani nie nadużywasz alkoholu. Może masz domieszkę krwi hiszpańskiej, tureckiej albo ukraińskiej. A może jesteś Polką od kilku pokoleń.

Gdybym wiedział że istniejesz, przyszedłbym.

Nie mam szklanej kuli, ale ok.

Spotkamy się.

W najmniej odpowiedniej porze i w najmniej odpowiednim miejscu.

Jedna uwaga do wpisu “Szklana kula

  1. Pingback: Odyseja |

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s