Castor i Pollux – Monte Rosa #alpinizm

Castor 4228 m npm

Monte Rosa to masyw górski znajdujący się na pograniczu włosko-szwajcarskim. Położony jest w Alpach Pennińskich między Doliną Aosty i Piemontem oraz kantonem Valais. W jego obrębie znajduje się kilkanaście czterotysięczników dostępnych dla średnio zaawansowanego alpinisty, co daje pole do popisu na kilka dobrych wyjazdów. Castor i Pollux to dwa bliźniacze szczyty, które swe miano zawdzięczają mitologicznym herosom. Ich braterska miłość sprawiła, że według podań Starożytnych Greków śmierć jednego z tych Dioskurów (“synów Zeusa”) doprowadziła do tego, że znaleźli się na nieboskłonie. Castor i Pollux byli celem mojej wyprawy w lipcu 2022 roku.

Pomysł

Inspiracją do wyruszenia w alpejski masyw Monte Rosa na pograniczu włosko-szwajcarskim była świetnie przygotowana przez wydawnictwo Bezdroża książka „Korona alpejskich czterotysięczników”. Włoscy autorzy perfekcyjnie zaprezentowali i zestawili wejścia na najciekawsze czterotysięczniki Alp – od Francji przez Szwajcarię, Włochy po Austrię. Każdy szczyt jest opisany z trudnościami wejścia, odpowiednimi mapami i wskazówkami. Po wczytaniu się w rozdział Monte Rosa i przeanalizowaniu relacji na blogach z tych wypraw górskich, rzuciłem okiem na loty tanimi liniami do Bergamo. Bingo, jak zawsze ta destynacja lotnicza jest w zasięgu portfela. Telefon do Jacka, który ma duże ambicje górskie i szybka męska decyzja. Kupujemy bilety i szykujemy się na lipiec. Był koniec maja i dopiero kończyłem sezon tatrzański, ale już miałem duży głód wypraw w Alpy. Parczewscy alpiniści w natarciu.

Jacek to mój stary ziomo z Parczewa, sąsiad mieszkający 200 metrów od mojego domu rodzinnego. To gość, który pożyczył mi pierwsze raki, dał pierwszy czekan do ręki, gdy jeszcze nie wiedziałem co to za narzędzie. To z nim pojechałem pierwszy raz w życiu na narty. Pożyczał mi buty górskie i namiot, gdy ja raczkowałem w mojej karierze górskiej. Minęło kilka lat, a mój poziom górski mocno podskoczył. Przyszedł czas spłaty długu wdzięczności. Tym razem to ja kierowałem wyprawą i dzieliłem się doświadczeniem oraz doradzałem w doborze sprzętu. Przygotowaliśmy się merytorycznie do wyjazdu, wzięliśmy niezbędne sprzęty i ruszyliśmy w drogę.

Po trudach podróży, na które składał się lot Warszawa Okęcie – Bergamo, nocleg w nieklimatyzowanym hotelu w upale w Bergamo, przejazdy pociągami, autobusem i autostopami do Staffal, które razem zajęły prawie dobę, siedzieliśmy w knajpce w Staffal, jedliśmy pizze i oglądaliśmy masyw lodowca i wystające szczyty, na które się wybieraliśmy. Byliśmy wkurwieni i zmęczeni już na starcie, bo nic tak nie męczy, jak taka długa podróż różnymi środkami transportu w upale. Ale przyjechaliśmy tu „się zmęczyć, żeby odpocząć”, bo tak to działa wśród sportowców. Zmęczyć fizycznie, by odpocząć mentalnie od przyziemnego życia. I tym razem też miało zadziałać.

Etap pierwszy – długa podróż i dojście do schroniska Quintino Sella

W piękne lipcowe popołudnie ruszyliśmy z ciężkimi plecakami, zieloną doliną w kierunku schroniska Quintino Sella. Udało nam się dojść około godziny 20 do pięknej, przytulnej półki skalnej, gdzie rozbiliśmy obóz. Wreszcie można było odpocząć i się wyspać po szumie cywilizacyjnym, w namiocie przed lodowcem z widokiem na wciętą, alpejską dolinę i malutkie miasteczko Staffal w oddali. Magia! O poranku zwinęliśmy obóz i wędrując do góry, po grani, która została ubezpieczona linami i mostkami dotarliśmy do schroniska Quintino Sella.

Mapa podejścia z Staffal do góry, w kierunku rifugio Quintino Sella, z noclegiem na półce skalnej. Dojście drugiego dnia z miejsca noclegu do schroniska.

Atak na Castor

Rifugio jest bardzo komfortowe, nowoczesne, z przestronną salą dzienną, gdzie można popodziwiać góry, poprzeglądać włoskie albumy oraz zamówić dobre jedzenie w rozsądnej cenie. Wykupiliśmy nocleg, przepakowaliśmy się i postanowiliśmy po 15 ruszyć na Castor. Założyliśmy raki, związaliśmy się liną i przez lodowiec ruszyliśmy do góry. Ominęliśmy kilka niewielkich szczelin, przetrawersowaliśmy lodowiec, aż doszliśmy do skał. Tam zaczęło się strome podejście pod górę. Po prawej widzieliśmy Lyskamm, który pierwotnie był naszym celem, z którego zrezygnowaliśmy po ocenie ryzyka lawinowego. Po pół godziny doszliśmy do najtrudniejszego etapu wspinaczki – kilkusetmetrowej, śnieżnej, bardzo wąskiej grani (20-30cm), którą przeszliśmy z duszą na ramieniu. Jakikolwiek błąd, potknięcie się na raku mógłby kosztować nas życie. W pewnym momencie, zestresowani chcieliśmy zrezygnować. Zaczęliśmy liczyć kroki, żeby odwrócić uwagę od wielkiej przestrzeni, która nas paraliżowała, aby nie patrzeć na prawo i lewo, co przyprawiało o zawroty głowy. Niemniej udało nam się finalnie dojść do szczytu Castor o wysokości 4228 m npm. Szczęśliwi robiliśmy sobie świetne zdjęcia na szczycie, dookoła nie było nikogo i niczego. Niebezpieczną grań trzeba było pokonać jeszcze raz, w drodze powrotnej, więc nie można było jeszcze ogłaszać sukcesu. Udało się bezpiecznie wrócić do skał, i przez lodowiec, tym razem bardziej rozszczelniony dotrzeć do schroniska. Przeskoczyliśmy kilka większych szczelin, które zaczęły być przy zmroku coraz mniej widoczne. Byliśmy bezpieczni i dumni z tej przygody. Można było odpocząć w wieloosobowym pokoju. Buzująca adrenalina nie pozwalała zasnąć.

Trasa na Castor ze schroniska i spowrotem.

Trekking ze schroniska do schroniska

Wypoczęci, zregenerowani, nie śpiesząc się trzeciego dnia, po godzinie 12 ruszyliśmy do schroniska Val d’Ayas. Nadeszła mgła, więc ubezpieczony odcinek minęliśmy szybko i bezstresowo, nie widząc jaką przepaść pokonujemy. Następnie przez kamienie i osuwisko dotarliśmy do doliny, gdzie nad górskim potokiem zrobiliśmy sobie przerwę na liofilizowany obiad z jetboila. Przepakowaliśmy plecaki i wiedząc, że będziemy wracali tą samą drogą zostawiliśmy depozyt. Zawsze to 5kg mniej noszenia, często robię tak w górach – zostawiam zabezpieczony bagaż gdzieś w skałach. Jedynym potencjalnym złodziejem może być świstak ;-). Lżejsi na plecach o kilka kilo, rozpoczęliśmy mozolną wspinaczkę granią moreny polodowcowej. Spotkaliśmy dwie wielkie kozice alpejskie z imponującym porożem. Zrobiłem sobie przystanek w kameralnym schronisku Mezzalama, gdzie zasięgnąłem języka u majrodomuski, sympatycznej Włoszki, która tak spędza wakacje – pracując w schronisku w górach. Zbliżała się noc, a przed nami pozostawał najtrudniejszy odcinek – cyrk polodowcowy oraz bardzo strome i sypkie piarżysko, praktycznie przy nachyleniu 45 stopni w górę do orlego gniazda, na którym wybudowano schronisko Val d’Ayaz. Dotarliśmy do niego tuż przed zmrokiem, przed godziną 21. Trzeba było posilić się, aby rano o 7 wyruszyć na kolejny szczyt.

Całodniowy trekking z jednego schroniska do drugiego, przez bardzo głęboką dolinę.

Pollux 4092 m npmmityczny brak Castora

Krótka noc nie pozwoliła na długi odpoczynek, a na lodowiec zawsze lepiej wychodzić rano. Z lawinowym abc, związani linami, z twarzami posmarowanymi kremem do opalania UV 50 już za drzwiami schroniska wkroczyliśmy na lodowiec. Tu hardkor rozpoczął się od razu. Już 200 metrów od rifugio zaczynają się szerokie szczeliny, trzeba przez nie skakać, niektóre obchodzić. Kolejny stresowy poranek, słońce coraz wyżej, a my zbliżaliśmy się do szczelin brzeżnej. Za nią zaczęły się skały i kluczenie, szukanie drogi w skalistych, stromym zboczu Polluxa. Przeciskaliśmy się przez nie, wspinając na żywca. Przedostatni etap to dwa „wyciągi” na pionowej płycie ubezpieczone łańcuchami. Zabezpieczyliśmy się jak na ferracie i weszliśmy pod kopułę szczytową. Tam czekało nas jeszcze podejście śnieżną granią do szczytu – czysta formalność. Osiągnęliśmy szczyt koło godziny jedenastej rano. Najtrudniejsze było przed nami – zjazd na własnej asekuracji po pionowych skałach, szukanie drogi powrotnej przez skaliste zbocze, zaś na dole, w samo południe czekało nas skakanie przez szczeliny lodowe. Przeskoczyliśmy ich co najmniej 10, wszystkie z wielkim strachem w oczach. Przed godziną 13 dotarliśmy już do schroniska. Mogliśmy zjeść pyszne tagliatelle, popić je piwem i wygrzać się na tarasie na słońcu. Po południu zeszliśmy doliną na dół, weseli i zrelaksowani, podjęliśmy depozyt i rozbiliśmy się w przytulnym miejscu nad rzeką z namiotem, by odpocząć w piękną gwiaździstą noc z lodowcem w oddali. Kolejnego dnia pozostała nam godzina marszu do miasteczka, i powrót autobusem z Saint Jacques do Verres. Stamtąd pociągami do Bergamo i samolotem do Polski.

Wyjście na Pollux

Zejście ze schroniska Val d’Ayas na dół do doliny

Czillowe zejście do cywilizacji

Podsumowanie wyprawy

Był to krótki, ale intensywny i treściwy wyjazd. Dał mi dużo adrenaliny, wtedy myślałem, że wystarczy na rok. Ale już miesiąc później atakowałem Kazbek, jak narkoman uzależniony od mocnej dawki narkotyku. Dzięki Jaca za dwa ataki szczytowe i płynne akcje wspinaczkowo – linowe. Wyjazd w masyw Monte Rosa to bardzo dobre pole do treningu przed większymi górami. Bynajmniej jest to prosta wycieczka a szczyty zdobędzie przeciętny turysta tatrzański. Nie. Mamy tu ogromne lodowce pełne szczelin, sypką skałę, większe przewyższenia i wysokości. Warto opisywane jako „łatwe” czterotysięczniki Monte Rosa potraktować z odpowiednią dozą pokory, aby bezpiecznie wrócić do domu. Umiejętność poruszania się po lodowcu warto mieć opanowaną do perfekcji na tej wycieczce. Na lato 2023 planuje kolejny wyjazd w ten region – jest jeszcze kilka szczytów do osiągnięcia, zarówno po włoskiej jak i szwajcarskiej stronie.

Informacje praktyczne:

  • mapa Kompass – Monte Rosa
  • książkowy opis wejścia na szczyty – Korona alpejskich czterotysięczników
  • lot Warszawa – Bergamo (wizzair)
  • przejazd pociągami Trenitalia – Bergamo – Milano – Chivasso – Pont Saint Martin + bus i autostop do Staffal
  • ubezpieczenie – niezmiennie od kilku lat Alpenverein
  • noclegi: pierwsza noc hostel Bergamo, druga namiot w górach, trzecia schronisko Quintino Sella, czwarta schronisko Val d’Ayaz, piąta namiot w dolinie
  • dodatkowe inspiracje: wyprawy Bluemu, Najednejlinie, Góryiwspin

Jedna uwaga do wpisu “Castor i Pollux – Monte Rosa #alpinizm

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s