Od zakupu nowego roweru MTB marki GT nie mogło minąć zbyt dużo czasu, żebym nie wymyślił dla niego odpowiedniego zastosowania! Nie byłbym przecież sobą, nie mam w zwyczaju kupować sprzętów sportowych, aby tylko ładnie prezentowały się na zdjęciach. Zazwyczaj je eksploatuje do granic możliwości. I tak miało być tym razem. Zakup roweru górskiego sprawia, że wiele furtek w spędzaniu czasu w górach się otwiera. Od teraz można nie tylko chodzić na nogach po górach, ale zapoznać się ze szlakami rowerowymi w polskich, słowackich, czeskich, niemieckich i austriackich górach i zaplanować świetnie spędzany czas pełen nowych doznań. W ostatnich dwóch miesiącach szukałem adrenaliny na rowerze MTB w Beskidzie Sądeckim, w Karkonoszach oraz górach Dachstein. I ją znalazłem!
Beskid Sądecki
Góry, gdzie wybrałem się pod koniec sierpnia na pierwsze próbne jazdy rowerem MTB. Nie do końca świadomy, jak się do tego przygotować, jaki szlak wybrać i jakie trudności mnie czekają. Ambitnie na początek wybrałem trudną trasę, nie do końca MTB, a raczej przygotowaną pod piechura. Było to źródłem kilku problemów na początku w przemieszczaniu się pod górę, poruszaniu po szlaku nie przystosowanym do jazdy rowerem, i w końcu zmęczenia. Spod Tesco w Piwniczniej-Zdrój wprowadziłem rower na graniczną grań i dojechałem do Eliaszówki. Po drodze napotkałem drewniane schody, na które musiałem prowadzić rower. Na górze stoi wysoka drewniana wieża, z której można popatrzeć aż za horyzont. Za Eliaszówką czekał mnie przyjemny zjazd z widokami na wielką panoramę Beskidów. Nieugięty, postanowiłem wepchać także rower na Radziejową, na której znajduje się kolejna wysoka wieża widokowa. Zmordowany wpychaniem roweru pod górę po śliskich kamieniach dotarłem do niej przed zmierzchem, niestety chmury przysłoniły mi już zachód słońca. Po ciemku, po wybrakowanym szlaku, pełnym wykrotów i kamieni (margli) zjechałem do Rytra. Ten zjazd był bardzo stresujący, szybki, stromy z nierównym podłożem. Pierwsza wycieczka MTB dała mi masę adrenaliny! Noc spędziliśmy w agroturystyce „Stacja Narciarska Kokuszka”.
36km – 1240 metrów przewyższenia w górę oraz tyle samo w dół.
Link do trasy – mapy.cz
Niedziele poświęciłem na krótszą trasę, mianowicie wyruszyłem spod kwatery w górę przez piaszczyste podejście w lesie dotarłem do Polany Kokuszańskiej. Stamtąd już jechałem po graniu, wzdłuż grzbietu gór przez Halę Pisaną do schroniska na Hali Łabowskiej, gdzie spotkałem się z moją wędrującą dziewczyną. Razem zjedliśmy obiad i umówiliśmy na spotkanie na dole. Zjeżdżając przez las, w dół, po drodze zatrzymałem się w miejscu, gdzie po II Wojnie Światowej stała tajna kwatera partyzantów. Spod schroniska zjechałem niebieskim szlakiem w dół, ostatni odcinek – bardzo stromy znosząc rower po kamieniach, przed wodospadem.
24 km oraz 800 metrów w górę i w dół.
Link do mapy.cz










Dachstein, Austria
W połowie września pojechałem z kolegą do środkowej Austrii, aby powspinać się po ferratach w słynnym Dachstein, ale też pośmigać na rowerze MTB. Rejon ten jest bardzo dobrze przygotowany do przyjęcia rowerzystów górskich, trasy są bardzo dobrze opisane i przygotowane.
Pierwsza trasa rowerowa która przytrafiła się mi w deszczowy dzień – szlak MTB do Stala Alm z Donnersbachwald. Całkiem ostro pod górę, a potem w dół. Jako że dzień był mglisty, nie jestem w stanie powiedzieć czy widoki dookoła są fenomenalne, ale raczej na pewno górskie i imponujące.
Kolejna propozycja – trasę rowerowa wokół jeziora Grundlsee oraz nad jezioro Altausser see. Jest to nietrudna, 30 km trasa dookoła jeziora Grundlseee, które niestety w większości jest zabudowane i zamieszkane. Niemniej, jest to wciąż fajny pomysł na wieczór.
Link do mapy.cz
Trasa rowerowa z Gosauer See przez góry do Hallstatt + dookoła jeziora Hallstattsee. To moja dotychczasowo najlepsze doświadczenie na rowerze górskim w życiu. Świetna trasa, poprowadzona znad jeziora Gosauersee ostro pod górę, przez masyw górski, aż do miasteczka Hallstatt przez zapierający dech w piersiach wodospad oraz widok na jezioro Halstattsee. Po posileniu się w centrum malowniczo położonego miasteczka, jadąc dookoła jeziora, z przystankiem na plażowanie w słońcu w Obertraun. Po drodze trafił mi się imponujący przejazd wschodnim brzegiem jeziora do Obersee.
Link do mapy.cz
I na koniec ciekawa propozycja na rowerową wyrypę: trasa z Filzmoos do Almsee oraz na dół do Schladming. To było naprawdę pięknie doświadczenie, chociaż dookoła mijałem miasteczka, zabudowania oraz kilka restauracji górskich. Bardzo fajny pomysł na zakończenie wyjazdu w pięknym stylu.
Link do mapy.cz








Karkonosze
Pierwszy weekend października pogodowa zapowiadał się bardzo fajnie i postanowiłem pojechać w Karkonosze z rowerem MTB. Na bazę obraliśmy sobie kwaterę Willawil przy ulicy Bolesława Prusa 7 w Karpaczu. W sobotę rano ruszyłem stamtąd przez północno-wschodnie zbocze gór do przełęczy Okraj, gdzie leży granica polsko-czeska. Sam ten stromy podjazd – 600 metrów pod górę dał mi w kość. Z przełęczy zjechałem mając po prawej stronie Śnieżkę do miasteczka Pec pod Snezką, gdzie zaczęła się druga tura mordęgi – kolejne 800 metrów pod górę. Mozolnie podjechałem do schroniska Lacni Buda, gdzie zerwał się wiatr i kończyła trasa dla rowerów. Dalej musiałem rower przenieść lub przeprowadzić na polską stronę. Sprowadzałem tak rower prawie do samego Karpacza, nie mając fizycznej (lub prawnej) możliwości poruszania się rowerem po szlaku. Zerwał się wiatr fenowy, który prawie cały Karpacz zmiótł z ziemi i po kolacji w popularnej knajpie „U Petiego” udaliśmy się na odpoczynek do naszego pokoju.
Link do mapy.cz
W niedzielę na godzinę 12 dojechaliśmy do Szklarskiej Poręby autem i ruszyliśmy na szlaki. Ja na rowerowy, a moja dziewczyna na pieszy na Szrenicę. Pogoda dopisała i w cieniu iglaków jechałem sobie północną ścieżką pod Reglami aż do Jagniątkowa. Tam obierając kierunek północny przez niewielką górę natrafiłem na specjalnie przygotowany tor do downhillu. Pierwszy raz po czymś takim jeździłem – masa zabawy, euforii i frajdy! Do wyboru było kilka trudnych tras o długości 2-3km, w gęstym lesie. Z Piechowic szosą wróciłem ostro pod górę – prawie 600 metrów przewyższenia na 6 km, przez Szklarską do parkingu gdzie zostawiłem auto.
Link do mapy.cz








W skrócie
- jeśli nie mieszkacie blisko gór, transport własnym autem będzie najoptymalniejszym sposobem dostania się na początek trasy, gdyż nadal w Polsce, w komunikacji zbiorowej przewóz rowerów jest trudny,
- trasy MTB są wymagające kondycyjnie, warto mierzyć siły na zamiary przed wybraniem danego szlaku,
- jazda rowerem MTB po górach może być niebezpieczna i powodować urazy, dlatego ja osobiście jeżdżę dość wolno i ostrożnie, a moja skłonność do ryzyka jest dość niska. Zawsze jeżdżę w kasku,
- na trasę do plecaka biorę 2 litry wody, przekąski oraz zestaw do wymiany dętki oraz ubrania z długim rękawem,
- oczywiście zawsze sprawdzam pogodę przed wyruszeniem na szlak.
Jak spisał się rower? Pierwsza opisywana trasa imponująca, naprawdę podziwiam za wytrwałość. Widoki na zdjęciach z Dachstein piękne, zazdroszczę wyprawy 😉
PolubieniePolubienie
Rower bardzo dobry! Dzięki! Teraz te same szlaki tylko zimą na skiturach!
PolubieniePolubienie
Czy będziesz relacjonował też wyprawę na skiturach? Nigdy nie próbowałem tej formy aktywności, czy trzeba się do tego jakoś specjalnie przygotować, czy jeżeli potrafię jeździć na nartach to z turystyką w skiturach sobie poradzę? 😉
PolubieniePolubienie
Pewnie mam już jakieś starsze wpisy o tej tematyce, a jak umiesz zjeżdżać to jak najbardziej. Coraz popularniejszy sport. Świetna rzecz, polecam
PolubieniePolubienie