Przez miesiąc, jeśli nie więcej przygotowywałem się solidnie do samotnej wyprawy rowerowej przez fińską Laponię. Planowałem objazd kilku parków narodowych na północy kraju, za kołem podbiegunowym, ze startem w Oulu. Niestety, w skutek problemu logistycznego, już na miejscu musiałem przeorientować trochę kierunek rajdu. Ostatecznie, mając na uwadze, że skoro nigdy nie byłem w Finlandii podjąłem decyzję o objechaniu południowego wybrzeża kraju, wschodu i pojezierza fińskiego. Udała mi się ta skandynawska przygoda rowerowa!
Kryzys na dzień dobry!
Po wylądowaniu na lotnisku Turku i po transporcie do centrum miasta, stanąłem przed dużym wyzwaniem. Mianowicie kierowca autobusu, na który miałem wykupiony przejazd (Turku -> Oulu, linia Onnibus) oznajmił, że nie zabiera rowerów ani większych paczek (pomimo miejsca w bagażu). Nie dało się go przekonać ani przekupić. Wywołało to we mnie uczucie frustracji, ale też zmobilizowało do główkowania, jakie decyzje w zaistniałym kryzysie podjąć. Udałem się na stacje kolejową, sprawdziłem ceny biletów pociągów, najbliższy odjeżdżał następnego dnia, a całkowity koszt dalszej podroży wyniósłby ponad 100€. Rozłożyłem mapę na dworcu i zastanowiłem się, czy jeżdżenie po tej okolicy ma sens. Nie tyle co okolicy Turku czy raczej „pomorzu”, zaplanowałem pobieżnie trasę rajdu. Tak, by zobaczyć jak najwięcej i jechać najmniej tłocznymi drogami, oraz by poznać kraj. Zdecydowałem się na trasę, która ostatecznie wyszła tak:
Trasa/podróż
Wystartowałem w Turku i obrałem kierunek wschodni. Starałem się jechać ku Helsinkom, drogą odległą od głównej autostrady, przez wybrzeże, kilka jezior oraz park narodowy Nuuksio. Objechałem najciekawsze miejsca w tym PN, porobiłem zdjęcia i poszusowałem dalej. Zatrzymałem się w Helsinkach na pół dnia, aby zobaczyć miasto i zjeść obiad z koleżanką, z którą mieszkałem w Brukseli. Następnie jechałem przez dwa i pół dnia ku granicy z Rosją. W miejscowości Virojoki zmieniłem kurs na północny. Jechałem blisko granicy z Rosją, która została ustalona po wojnie zimowej w 1940. Finlandia musiała się wtedy mocno wycofać z przesmyku karelskiego. Z kolei w mieście Lappeenranta krajobraz stał się wyraźnie jeziorny, a ja pedałowałem przez te piękne okolice. Odwiedziłem po drodzę Puumalę, piękną Savonlinnne, a przy drodze na Joensuu które ominąłem, zmieniłem kierunek na zachodni. Przez Kupio dojechałem nie do końca najprostszą drogą do Jyväskylä, gdzie zakończyłem rajd i odpocząłem w mieszkaniu kolegi ze studenckich czasów.

Dwa tygodnie w Finlandii spędziłem na pedałowaniu non stop, od rana do wieczora. W większości pod górę, przy ostrych podjazdach, w bezchmurnym niebie, przy około 30 stopniach. Tak, opaliłem się! I to mocno. Razem przejechałem 1430 km no i wyraźnie schudłem 😛
Jechałem codziennie pod górę, powoli, mozolnie. Zjeżdżałem szybko w dół, z wiatrem we włosach i zapachem żywicy. Jechałem przez świerkowe lasy, rolnicze tereny, mijałem drewniane fińskie domki. Codziennie kilka razy pływałem, a może lepiej powiedzieć chłodziłem się w czystych, wielkich jeziorach. Upał przypiekał mi skórę, produkował witaminkę D. Dobry asfalt i długie dni, białe noce sprawiały że jechałem często do 23 wieczorem. Biwakowałem w fenomenalnych miejscach, gotowałem kolacje na maszynce, komary i gzy nie dawały mi spokoju na każdym kroku

Przejechałem się przez Helsinki – pełną życia i nowoczesną metropolię. Zalewaną przez turystów z wielkich liniowców, ciekawie położoną stolicę nad morzem, gdzie między lasami mieszczą się nowoczesne firmy technologiczne, osiedla mieszkalne, zaś ścisłe centrum to skandynawskie kamienice i wiele parków dookoła. Wszędzie kręcą się tłumy turystów. Spotkałem tam koleżankę Ellen, od której uzyskałem wiele interesujących informacji oraz pomoc w organizacji dalszego wyjazdu.

Jechałem na wschód, przez nadmorskie Gumbostad, do portu yachtowego Porvoo i pustymi drogami do Loovisy. Wieczorami, gdy już ruch słabnie, po godzinie 20 fińskie szosy są najlepsze do jazdy – czujesz chłód, ale jest nadal jasno. Słońce „zachodzi” przed 24 i nastaje biała noc. Oznacza to, że nie będzie totalnie ciemnego nieba, raczej biało-szara poświata. Kolejnego dnia przed południem „koła i kierunek” skrzyżował mi się z rowerzystką w kasku. Tak poznałem Nanu, z którą jechałem cały dzień, przez Kotkę, aż do Haminy. Miło sobie pogadaliśmy i mieliśmy okazję do poznania siebie nawzajem.
Po 500 kilometrach powoli nabieram wprawy w szukaniu noclegów. A nie jest to takie łatwe w Finlandii. Większość dostępu do jezior jest prywatnym terenem, ze ślicznym domkiem na brzegu. Najlepiej orientować się na plaże, które po fińsku oznaczone są „Uimarata” lub przez GPS szukać dzikiego dostępu do jeziora.

Najpiękniej mi się objeżdżało jezioro Saimaa – czyli największe powierzchniowo jezioro Finlandii (jest 40 razy większe niż nasze Śniardwy, o linii brzegowej najdłuższej na świecie dla jeziora – 14 850 km). Tour de Saimaa zacząłem w Lappeenrancie, w której miałem fajny „pit stop” – odpoczynek w mieszkaniu Ellen. Naładowałem baterie do powerbanków i wziąłem prysznic. Jezioro Saimaa jest bajkowo położone, jego linia brzegowa robi wrażenie. W jego okolicy też trafiłem na najdogodniejsze noclegi. Rozbijałem się na szkierach lub w lasku przy jeziorze, wyciągałem hamak, namiot i relaksowałem się patrząc na świat. Dwa ostatnie miasta, które odwiedziłem to Kuopio i Jyväskylä. W Kuopio spędziłem cały dzień, spodobała mi się sportowa energia tego miasta, trochę podobnie położonego jak mazurski Ełk. Z kolei Jyväskylä to studenckie i kulturalne centrum kraju, duże miasto, w którym odpoczywałem u kolegi Tomka. Zabrał mnie on do fińskiej sauny, gdzie schładzasz się od razu w jeziorze.
Finlandia – obserwacje
Wiecie, że gęstość zaludnienia w Finlandii to 16 osób na km kwadratowy, przy polskiej 123 osoby na km kwadratowy? Wniosek z tego taki, że czasem można się lekko ponudzić, nie spotykać nikogo, szczególnie na wschodzie, gdy wioski lokowane są rzadko i każdy ma kawałek lasu i jeziora dla siebie, z dala od sąsiadów.
Dzięki nieustannemu obcowaniu z przyrodą, krajem, jego urządzeniem, poczułem czym jest „fińskość” i urządzenie tego kraju. Zebrałem kilka obserwacji. O Finlandii. O Finach. O sobie i swoim życiu. O swoim charakterze. O życiu innych ludzi. O przyrodzie i Skandynawii. Nie wiem ile kcal spaliłem, ale widać po mej styranej gębie, że mocno schudłem. A uda mam teraz jak Usain Bolt. No w sumie, codziennie jechać rowerem w siódmych potach pod górę może zrobić swoje. Finlandia to nie jest płaski kraj! Jest ukształtowany przez późne zlodowacenie skandynawskie i drogi biegną przez wiele wybrzuszeń. Podjazdy gwarantowane w liczbie kilkudziesięciu dziennie… Każdy ma drewniany domek gdzieś w lesie, nad jeziorem, tak by nie widzieć sąsiada, i cieszyć się czasem, swoim volvo, rowerem, łódką i sauną i przyrodą 😛
Finowie są skryci i dość skupieni na swoim świecie wewnętrznym (trochę jak ja :P), ale nie trudno ich otworzyć i wejść w miłą konwersację. Większość ludzi bardzo dobrze mówi po angielsku. Finowie są bardzo kulturalni, wyrozumiali i uśmiechnięci. Cenię sobie ich kulturę osobistą i bezstresowe funkcjonowanie! Jest ich 5,5 mln w tak wielkim kraju i każdy ma kontakt z przyrodą – lasem i wodą, zaś dobrobyt jest bardzo sprawiedliwie rozdystrybuowany na całe społeczeństwo poprzez mądre podatki i bardzo wysoką kulturę zarządzania i kulturę polityczną. Finlandia to kraj o wysokim kapitale społecznym (czyli ludzie sobie ufają), z bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturą, dojrzałym społeczeństwem i skonsolidowaną gospodarką.

Problemy, które zwę wyzwaniami
Poza wielkim fake-up’em na dzień dobry miałem kilka problemów z rowerem. Dwa razy się wkurzałem na pęknięte dętki. Raz odwiedziłem serwis, aby wymienić pękniętą ośkę tylnego koła. Miałem problem z jej wymianą, ale pomocne małżeństwo, które zaangażowało się w pomoc przy moich staraniach z tylnym kołem, podarowało mi całe tylne koło z ich starego roweru! Wzruszyłem się mocno wtedy. Niektórzy ludzie potrafią być tak bezinteresownie pomocni i angażować się w problemy osób zupełnie im obcych. Wierzę że karma do nich wróci! Takie wydarzenia przywracają mi mocno wiarę w ludzi. OMG, jak Finowie jeżdżą samochodami… Nawet nie pomyślisz o przejściu przez pasy, lub zjeździe rowerem w jakąś stronę, a wszyscy uprzejmie ustępują. Niebezpiecznie być tak rozpieszczonym w ruchu ulicznym i wrócić do dzikiej Polski! Będzie mi brakowało tej kultury jazdy!

Ludzie
Poznałem kilka osób w drodze. Kilka razy jakaś przypadkowa osoba podchodziła do mnie i zagadywała na widok roweru. Często nie operowaliśmy żadnym wspólnym językiem, ale był to miły doping. Dwa razy jechałem przez krótki czas z innym rowerzystą we wspólnym kierunku. Fajnie spotkać kogoś, kto rozumie Twoje problemy. Wspólna jazda wtedy sprawia, że kilometry połyka się bardzo szybko. Miło wspominam krótkie szlajando po Helsinkach z koleżanką z czasów brukselskich – Ellen. Cenię sobie spontaniczne połączenie sił i wspólną jazdę dnia trzeciego, gdzie spotkałem Nanu i przejechaliśmy razem około 90 km, od Loovisy do Haminy. Lubię poznawać nowych ludzi, a ostatnio mi to trudniej wychodzi. Podczas takiej podróży zawsze stwierdzam, że każdy prowadzi inną walkę i żyje zupełnie innym życiem niż moje. Inspiruje mnie to i otwiera moje horyzonty. Kilkanaście kilometrów jechałem też z nauczycielem który na swoim fat bike’u pokonywał fińskie głusze. Moja meta ostatecznie przypadła na miasto o nazwie Jyväskylä. Mam tam kolegę, który mnie pięknie ugościł. Zabrał mnie do sauny. Nakarmił i dał posłanie. Tomek robi super dobrą zupę z łososia! Podyskutowaliśmy o wspólnej pasji sprawdzania się z dziką przyrodą, czy to w górach czy na rowerze, czy na kajaku. Dzięki Tomek! (Tomek jest super gościnny i zaprasza każdego, kto będzie w okolicy do siebie – to jego fejs. Piszcie śmiało do Tomka, jeśli będziecie w okolicy! Polecam!).
Wrażenia
Byłem wkurwiony i sfrustrowany kolejnym podjazdem. Byłem zachwycony pięknymi zachodami słońca. Czułem się podekscytowany odkrywaniem nowego kraju. Czułem się zmęczony białymi nocami i komarami. Spędzałem 24h w przyrodzie. Na słońcu, wietrze. Czułem się jak wilk, co hasa bez ograniczeń. Miałem przestrzeń i wolną głowę, aby pomyśleć. Nie goniły mnie misie, ale bardziej czas i ambicja poznania jak największego obszaru. To były wspaniałe 2 tygodnie! Takie proste pedałowanie na rowerze wciąż daje mi wiele szczęscia!

Partnerzy
Podziękowania dla Crosso za świetne sakwy! Dobry produkt! I dla ALE – Active Life Energy za zestaw batonów, żeli, magnezu! Daje kopa, szczególnie jak padam na twarz pod górę!

#do_something_today_that_your_future_self_will_be_grateful_for
W następnych wpisach podzielę się większą ilością zdjęć oraz praktyczną stroną tego projektu.
2 uwagi do wpisu “Pojezierze fińskie #rowerem – 2 tygodnie na siodełku! Relacja”