Wiosna idzie dużymi krokami, więc na blogu przedstawiam przepis na kolejny około-weekendowy wypad w Polskę. Trzydniowa wycieczka rowerowa przez Wielkie Jeziora Mazurskie. Start w sobotę, 8:00 umówionym przejazdem z Blablacar z metro Politechnika, Warszawa do Giżycka – serca Mazur. Punkt dwunasta przekraczam próg serwisu rowerowego i zarazem wypożyczalni. Wybieram sprawny i naoliwiony rower trekkingowy i podpisuję umowę. W cenie wynajmu miły majster dorzuca mi sakwę. W 5 minut z modnego hipstera przebieram się w strój Lance Armstronga, przepakowuje sprzęt z plecaka do sakwy, a zbędne rzeczy zostawiam na zapleczu serwisu. Piękne wrześniowe słońce dopisuje, włączam endomondo – śledzenie trasy, kupuję kilogram węglowodanów i kilka powerrade’ów w jednym z supermarketów i ruszam w drogę.
Całość trasy prezentuje na załączonych mapach. Mazur nikomu przedstawiać nie trzeba – każdy wie, że jest to teren polodowcowy, dzięki czemu region ten nazwany jest krainą tysiąca jezior. Mazury mają super ciekawą historię – można tu zwiedzać liczne bunkry hitlerowskie (Pozezdrze – kwatera Himmlera czy Wilczy Szaniec koło Kętrzyna), mosty w Stańczykach, ale to już moja trzecia wizyta rowerowa w regionie i skupiam się tym razem tylko na przyrodzie, krajobrazach i ucieczce od cywilizacji. Byłe Prusy Wschodnie to także bardzo zróżnicowany, pofałdowany teren, często z trudnymi wzniesieniami. Szlaki rowerowe i turystyczne są bardzo dobrze oznaczone, pełno jest map i informacji turystycznych w miasteczkach oraz wsiach. Nie trudno o wybranie trasy która wiedzie z daleka od ruchliwych dróg asfaltowych, co nie oznacza że jakość tras zawsze będzie dobra. Jest wiele dróg piaszczystych, żwirowych, leśnych (albo ja takie wybierałem jadąc jak najdalej od głównych dróg). Krajobraz zmienia się bardzo dynamicznie, przez pół godziny można jechać brzegiem wielkiego jeziora, by po chwili poczuć się jak w Bieszczadach, a następnie w Puszczy Białowieskiej. Od soboty godziny 13 w południe do poniedziałku godziny 14 pokonałem 275 km.
Wielkie Jeziora Mazurskie to istny raj dla miłośników pięknych, urozmaiconych krajobrazów, umiarkowanej samotności oraz średnio wymagających tras rowerowych. Obie noce spędziłem w gospodarstwach turystycznych, o miejsce w których nie trudno, po pierwszym września. Ceny wahają się od 30 do 50 zł za jednoosobowy nocleg w bardzo przyzwoitych warunkach (pierwsza noc w Sterławkach Dużych, a druga w Stare Juchy).
We wszystkich większych miasteczkach Mazur – tj. Ełku, Giżycku, Mrągowie, Piszu, Orzyszu, etc łatwo o wypożyczalnię rowerów oferującą sprawne rowery w niewygórowanej cenie. Za dzień wynajmu trzeba zapłacić zazwyczaj 30 zł, a za dobę 40 zł. Powrót w poniedziałek o 14 z Giżycka do Warszawy (3,5h) kolejnym przejazdem z Blablacar. Koszt trzydniowego wyjazdu oscyluje w okolicy 300 zł.
Nie sposób sfotografować piękna tego regionu, ale postarałem się na przykładzie kilkunastu zdjęć pokazać, czego się można tam spodziewać.
Link do interaktywnej trasy w serwisie bikemap.