Upalne dni nad południowym brzegiem Morza Śródziemnego dłużyły się niemiłosiernie. Wysysające resztki sił oraz wszelkie poty słońce nad miastem Aleksandra Wielkiego zniżało się ku horyzontowi dopiero około godziny osiemnastej. Tkwiłem w tym siedmio-milionowym mieście otoczony z jednej strony pustynią a z drugiej Deltą Nilu i marzyłem o porządnej przygodzie górskiej. Czytałem National Geographic, szukałem kierunków wędrówek górskich na Instagramie i szykowałem się do powrotu do Europy. Jeszcze dwoma nogami w Egipcie przygotowywałem się do trekkingu po słowackiej części Bieszczad. CZYTAJ DALEJ
Po słowackiej stronie Bieszczad
