Zapraszam do kolejnej relacji z mojego drugiego urlopu w tym roku, w nowym zmotoryzowanym stylu. Czyli dojazd autem do Chorwacji, spanie w namiocie i nieustanne pływanie na desce SUP po Morzu Adriatyckim. Doprawione nurkowaniem z maską przy pięknych skałach, czytaniem książki w hamaku i jedzeniem kalmarów i krewetek. Zabrakło trochę przestrzeni na jazdę rowerem, ponieważ lato w Chorwacji jest baaardzo upalne. W ciągu 9 dni zwiedziliśmy przepiękna wyspę Krk i jej plaże oraz południowe i zachodnie wybrzeże Istrii wraz z kilkoma pocztówkowymi miasteczkami.
Dzień 1
W piątek po południu wyjeżdżamy z Warszawy w kierunku Zwardonia. Fura zapełniona dwoma rowerami, deską SUP, sprzętem do nurkowania (snorkel) oraz zestawem do biwakowania. Winiety na Słowację oraz Węgry kupiłem przez Internet po niższych cenach. Zapełniamy bagażnik mojego auta zakupami w biedronce w Pszczynie, a brzuchy na kolacje w przydrożnym burger kingu. Normalnie, życie jak w amerykańskim filmie. Ostatnie tankowanie przed granicą i udaje mi się dotrzeć po 8h prowadzenia auta przed Bratysławę. Śpimy w namiocie przy ogródkach działkowych.
Dzień 2
Kolejne pół dnia za kółkiem – ależ to męczące! Dobrze że jest muza z bluetooth w głośnikach! Wjeżdżamy do Chorwacji, omijamy autostradą Zagrzeb. O 16 meldujemy się na pierwszej plaży na wyspie Krk. Można rozpocząć faktyczne wakacje! Wyciągamy hamaki, książki oraz sprzęt do nurkowania (taki zestaw wystarczy do eksplorowania adriatyckiego świata podwodnego w zupełności) i idziemy na pierwszą plażę Kijac. Pierwszy kontakt z skalistym brzegiem Morza Adriatyckiego daje radości i spełnienie. Piękna turkusowa woda, duża przejrzystość i ciekawa linia brzegowa – tak będzie przez następny tydzień. Pod wieczór przychodzi pierwszy piękny zachód słońca, a za nim gwiaździsta noc pełna perseid. Śpimy na klifie w namiociku czyli w hotelu wielogwiazdkowym.





Dzień 3
<p class="has-text-align-justify" value="<amp-fit-text layout="fixed-height" min-font-size="6" max-font-size="72" height="80">Ostre słońce wygania nas z namiotu już po 7 rano. Dzień zaczynamy od nurkowania przy pobliskich skałach. Następnie zmieniamy plażę na łagodniejszą, położoną przy Krk – zatoczkę pełną jachtów i żaglówek. Znowu zażywamy kąpieli. Pływanie z maską i rurką daje frajdę! Dobra, czas zrobić przerwę od odmaczania skóry w słonej wodzie. Przemieszczamy się do stolicy wyspy, murowanego miasteczka Krk. Mury starego miasta ulokowanego w zatoce dają schłodzenie. Fajnie poszwendać się wąskimi uliczkami po takim klimatycznym mieście, zjeść dobry kebab w stylu tureckim, popatrzeć ludziom w okna i uciec od upału. Na wieczór jedziemy na kolejną kultową fantastyczną plażę – Opna Bay. Tam nurkujemy wokół skał i klifów, czytamy książki w cieniu i zostajemy na noc w hotelu wielogwiazdkowym. Jemy kolacje na skałach z widokiem na morze. Nawet w nocy jest parno. Zbliża się kolejny deszcz meteorytów!




Dzień 4
Poranek na plaży rozpoczynamy jako pierwsi – otwieramy dziką, skalistą plaże, ale już o godzinie 10 jest na niej masa ludzi. Nurkujemy wokół pięknych skał. A tu nagle zza winkla, zza skały wyłania się kumpel ze swoją dziewczyną. Co za niespodzianka – ależ spontaniczne spotkanie! Rozmawiamy się na następny dzień na wspólne plażowanie, gdyż my przemieszczamy się do kolejnego miejsca na wyspie Krk – Baska. Upał daje w kość. Wejście do auta równa się śmierci przez uduszenie. Parkujemy na plaży, w cieniu pompuje SUPa, jem lody, melona i arbuza na obiad. Wodujemy deskę SUP po raz pierwszy na tej wycieczce. Najpierw wiosłujemy wzdłuż zachodniego wybrzeża zatoki, odwiedzamy ukrytą plażę oraz pionowy kanion, pełen czystej wody i ciekawego życia podwodnego. Następnie wiosłujemy na drugą stronę, na plażę nudystów, które są bardzo popularne w tym regionie. Tam odpoczywamy od półgodzinnego wiosłowania przez fale i w słońcu. Pozostaje nam powrót po skosie na plażę, przy zachodzie słońca z widokiem na urokliwą Baskę. Przepiękny, aktywny wieczór. Stołujemy się w knajpie przy plaży – zamawiam sobie kalmary z frytkami i piwko w nagrodę za przetrwanie upalnego, aktywnego dnia. Po zmroku pakujemy manatki i udajemy się na nocleg wśród drzew, w górach z widokiem na zatokę. Kolejna upalna noc.




Dzień 5
W Chorwacji nie da się spać za długo – już po 6 robi się duszno. Z rana trzeba się przenieść do hamaku, gdy już komary nie gryzą i tam kontynuować sen. Tak też robimy, są drzewa, jest cień, trzeba jak wampir unikać otwartego słońca. Około gondziy 11 schodzimy na plażę, spotykamy się ze znajomymi z Wawy na plażowanie. SUPujemy, nurkujemy do 15. Sielskie życie, gdzie nie potrzeba więcej niż portki do pływania i wody do picia! Po południu postanawiamy opuścić wyspę i zamiast objeżdżania rowerem sąsiedniej Cres w upale, postanawiamy pojechać na Istrię. Robimy zakupy w Lidlu i omijając Rijekę, ale jadąc przepiękną malowniczą drogą wzdłuż wybrzeża – Opatija serpentynami i fiordami jedziemy do zatoki Portlog. Tam wodujemy SUPa, cieszymy się chłodniejszym wieczorem, ponieważ spadł deszcz. Na noc zostajemy na jednej z zatoczek. Grillujemy kiełbaski i kolby kukurydzy, pijemy piwko, i się po raz pierwszy wysypiamy, ponieważ upał dzięki opadom zelżał.






Dzień 6
Do południa leżymy w hamaku i czytamy. Po co się śpieszyć na ten upał? Niemniej, około 15 docieramy na fenomenalny półwysep Permantura, na południe od Puli, na którym spędzamy popołudnie nurkując i SUPując. Tam odkrywamy wspaniałe miejsce – wysokie skały oraz magiczną jaskinię Kamenjak. Zachwyceni tym miejscem spędzamy na półwyspie cały wieczór. Niestety, jest to rezerwat przyrody prawem chroniony w którym nie można zostać na noc, więc nocleg znajdujemy na jednej z plaż kilka kilometrów na północ od Rezerwatu Kamenjak.



Dzień 7
Duszne noce sprawiają, że człowiekowi się rano nie śpieszy wychodzić z cienia, o ile znajdzie jakiś. Zmęczeni upałem i krótkim snem, wypoczywamy w lasku przy plaży Uvala Valun. Po południu przemieszczamy się w okolice Puli, by dalej nurkować i SUPować przy skałach na morzu półwyspu Verudela. Znajduje tam się fajny kanion Verudela oraz kilka skał oraz plaż, gdzie można odpocząć w cieniu. Okolica to już część miasta, pełna przystani żaglowych oraz apartamentów letniskowych. Ja czytam „Powietrze którym oddychasz” autorstwa Frances de Pontes Peebles o zuchwałych przyjaciółkach w Brazylii początku XX wieku, marzących o karierze piosenkarskiej. Idealna lektura na plażę. Pod wieczór powtarzamy schemat czyli SUP oraz snorkeling na półwyspie Stoja, gdzie także można natrafić na ciekawe skały i jaskinie. A te jak zawsze przyciągają głośną młodzież. Wieczorem rowerami zwiedzamy antyczną Pulę z jej koloseum, twierdzą na wzgórzu oraz klimatycznymi uliczkami.







Dzień 8
Około południa spacerujemy po malowniczo położonym Rovinj. Piękne miasteczko niegdyś leżało na wzgórzu kawałek od brzegu, ale jakiś czas temu zostało połączone z lądem groblą i drogą. Dzisiaj, jego pocztówkowy wygląd, strome uliczki oraz stare fasady domów przyciągają tłumy turystów. Miejsce jest zdecydowanie warte odwiedzenia i nawet najkrótszego spaceru! Głównym punktem naszego spaceru było wejście na wzgórze, do kościoła św. Eufemii, z którego widać całą panoramę okolicy. Wejście na górę zdecydowanie warte jest wysiłku. My jak to my, wolimy przyrodę i następny przystanek nadchodzi przy fiord Limskij Zaliv. Nietypowy dla tej części Europy fiord o długości 10 km stanowi interesującą atrakcję przyrodniczą. Tam SUPujemy około godziny. A na wieczór zwiedzamy rowerem Porec czyli Chorwackie Władysławowo pełne straganów, tylko z ładniejszym starym miastem. To była ostatnia noc, więc nocujemy w cieniu na plaży Plicina, kilka kilometrów przed Novigradem.







Dzień 9
Czas wracać, no ale do południa przecież można poleżeć w hamaku i popływać ostatni raz w szczypiącej słonej morskiej wodzie z maską i rurką, no nie? Wracamy autostradą do Zagrzebia na wieczór, który postanawiamy odwiedzić. I była to świetna decyzja, bo stolica Chorwacji to intrygujący tygiel kulturowy, miks Wiednia i bałkańskiego chaosu, z widocznymi wpływami wielu stylów architektonicznych i pomysłów na miasto. Odwiedzamy myjnie, by wyszorować furę która niemal zmieniła kolor od brudu i do późnych godzin jedziemy przez Chorwację, Węgry, aby zanocować przy ogródkach działkowych pod Tarnawą na Słowacji.







Dzień 10
Z przerwą na pyszną pizzę z pieca opalanego drewnem i spacer po Tychach o 19 jesteśmy w Warszawie.
Super wpis, widać, że wakacje były naprawdę udane. Nigdy jeszcze nie byłam w Chorwacji, ale na pewno kiedyś się tam wybiorę, ze względu na te krajobrazy i bliskość, ponieważ można zaplanować taką podróż własnym samochodem.
PolubieniePolubienie