Polska to niezwykły kraj. Ogromny, różnorodny geograficznie, przez setki lat poddawany wpływom różnych kultur oraz działań czynników przyrodniczych. Można go zwiedzać bez końca i bez końca się nim zachwycać. Daje przestrzeń do uprawiania wielu rodzajów aktywności na świeżym powietrzu w bardzo różnorodnym otoczeniu. Cieszę się, że wciąż na mojej mapie tego kraju są białe plamy, terra incognita, miejsca mi nieznane, o których niewiele wiem, a odkrywanie których daje wiele satysfakcji. Dla mieszkańców wschodniej Polski takim regionem jest np. Pojezierze Drawskie, poniemiecki region pełen czystych lasów i jezior, z daleka od turystycznego natłoku towarzyszącego bliskim Warszawy Mazurom.
Do Czaplinka, który jest bardzo dobrą bazą wypadową droga autem z Warszawy zajmuje od 5 do 6 godzin, wraz z przystankami oraz potencjalnymi korkami na autostradzie. Nie jest to blisko, pamiętając że do pokonania mamy 470km, przez 3 województwa, mijając krajobrazy które diametralnie się zmieniały. Nie jest to także plan na wypad na dwudniowy weekend, a raczej na dobre 4 dni, aby skutecznie nasycić się pięknem oferowanym przez ten region.
Czterodniowy wypad rowerowy – relacja
Pierwszy dzień, po przyjeździe poświęciliśmy na wstępną, zapoznawczą wycieczkę po najbliższej okolicy. Jadąc wschodnim brzegiem jeziora Dołgie Wielkie od razu zrozumiałem, że będzie to długi weekend w przepięknej, polodowcowej krainie. Setki tysięcy lat temu podczas zlodowacenia bałtyckiego wielkie masy lodu wycofując się z terenów północnej Polski pozostawiły po sobie pofałdowaną rzeźbę terenu pełną moren czołowych, podłużnych rynnowych jezior, pól sandrowych oraz niewielkich wzniesień, które wyraźnie widać na pojezierzu Drawskim. Studenci glacjologii na pewno mieliby tu dużo przestrzeni do obserwacji. Piękne i dzikie lasy prezentowały się pedałując dalej, wzdłuż jeziora Kołomąt, aż do jego wschodniego brzegu, przy którym można odpocząć patrząc w piękne zachodzące słońce. Okolica jest piękna i szybko stwierdziliśmy, że wrócimy tu później na kolację oraz biwak. Kierując się na zachód, szusując po ciekawym, ale trudnym szlaku wzdłuż północnego brzegu tegoż jeziora dojechaliśmy do jeziora Drawsko. Tam zachwycił nas przepiękny przesmyk między dwoma jeziorami: z jednej strony piękny kościółek, ruiny krzyżackiego zamku, a po drugiej molo z zacumowanymi łódkami przy zachodzie słońca. Oto Drahim, wioska o ciekawej lokacji, która wpłynęła na jego historię. Bardziej ruchliwą szosą w blasku zachodzącego słońca zjechaliśmy do Czaplinka, gdzie zostawiliśmy wcześniej auto w przyjemnym miejscu przy jeziorze Czaplino. Spakowaliśmy rowery do auta i po 15 minutach celebrowaliśmy piękny wieczór stołując się w plenerze nad jeziorem Kołomąt przy zachodzie słońca, gdzie zostaliśmy na noc na biwak w namiocie.
Traska dnia pierwszego – suunto app







Na piątek przygotowałem dłuższą trasę. W Czaplinku rano odwiedziliśmy biedronkę, zrobiliśmy zakupy, oraz przejechaliśmy kilkanaście kilometrów, by zostawić auto w Bolegorzymie. Stamtąd rozpoczęliśmy pedałowanie tego dnia: na zachód przez Stare Worowo i stylowe wioski zapomniane przez świat. Poszukiwaliśmy w pobliskich zagajnikach fundamentów autostrady Berlin – Królewiec oraz szusowaliśmy ścieżką rowerową w miejscu byłego torowiska linii kolejowej Złocieniec – Połczyn Zdrój. Dalej, asfaltem przez Siecino i spokojną okolicę dotarliśmy do Złocieńca na obiad. Porozmawialiśmy z sakwiarzem o przygodach rowerowych i zjedliśmy bardzo dobrą pizzę opalaną węglem – Mąki gram. Zdecydowanie polecamy! Co zabawne, tego popołudnia klientami knajpy były rzesze rowerzystów. Posileni, ruszyliśmy na Bobrowo, aby sfotografować piękny, poniemiecki pałac. Kilkanaście kilometrów dalej, jadąc wzdłuż czynnej linii kolejowej, mijając senne wioski dojechaliśmy do głazu Tempelburga – jednego z największych głazów narzutowych w Polsce. Jest naprawdę gigantyczny – i jak się domyślacie- przyniósł go lodowiec ze Skandynawii setki tysięcy lat temu. Po przerwie na pięknej plaży w Głęboczku zagubiliśmy się w pobliskich lasach poszukując kolejnych śladów nieukończonej autostrady Berlin – Królewiec. Masa frajdy bawić się w Sensacje XX wieku. Późny wieczór ponownie zafundował nam przepiękny zachód słońca gdzieś nad jeziorem Drawska przy wsi Uraz. Tego wieczoru odganiając się od komarów biwakowaliśmy przy stanowisku ornitologicznym przy jeziorze Prosino.
Traska dnia drugiego – suunto app





Sobota miała upłynąć pod znakiem atrakcji militarnych oraz zachwytu nad poniemiecką architekturą regionu. Auto zostawiliśmy w przytulnym miejscu kampingowym między jeziorem Pile a jeziorem Kocie, wypakowaliśmy rowery i ruszyliśmy w trasę. Przez Pile i Śniadowo dotarliśmy do fortyfikacji Śniadowej Góry. Tam zwiedziliśmy kompleks bunkrów i tuneli podziemnych zastanawiając się nad historią II Wojny Światowej. Przez pola i lasy za Łącznem objechaliśmy Bagno Ciemino, aby w upalnym słoneczku, mijając Mosinę od strony północnej wjechać do Szczecinka. Zatrzymaliśmy się przy Muzeum Wału Pomorskiego, aby później piękną, zacienioną promenadą dojechać do Szczecinka. Miasto to przypomina mi trochę fińskie miasta zagubione gdzieś nad jeziorami, trochę małe niemieckie miasteczka gdzieś w Meklemburgii. Neustettin (niemiecka nazwa) jest pięknie położony między dwoma jeziorami, ma bardzo ciekawą historię (leżał w granicach Niemiec przez kilkaset lat), w mieście zachowało się bardzo wiele poniemieckich budynków użyteczności publicznej oraz domów prywatnych, co naprawdę robi wrażenie. Wielość dobrych knajp oraz pięknie przygotowanych boisk sportowych sprawia, że człowiek zaczyna myśleć, że dobre życie też jest w zasięgu ręki w tak małym miasteczku. Pozytywnie nastawieni, obraliśmy kierunek południowy, aby przez Jelenino dotrzeć do Bornego Sulinowa. Za czasów niemieckich Gross Born była to wojskowa miejscowość z przyległym poligonem gdzie opracowano plan ataku na Polskę „Fall Weiss”. W okolicznych lasach Niemcy ulokowali szereg umocnień oraz bunkrów zwanych Wałem Pomorskim, na które natrafialiśmy codziennie jeżdżąc po okolicach. W mieście funkcjonował obóz jeniecki. Po zakończeniu II WŚ miasto przejęło dowództwo wojsk radzieckich gdzie ulokowano garnizon wojskowy dla Grupy Wojsk Północnych oraz miasto znikło z oficjalnych map. Stało się tajnym ośrodkiem ćwiczeń wojskowych z przyległymi poligonami. W okolicach istniał też magazyn broni jądrowej. Nie da się ukryć, zwiedzanie miasta przysparza emocji pasjonatom historii. Zabytkowe czołgi, kwatery generałów niemieckich i radzieckich, dom oficera, spalone wille oficjeli (Willa Hansa Guderiana), opuszczone koszary, rozsiane po lasach bunkry działają na wyobraźnie. Wiele budynków zostało schludnie odrestaurowanych, co sprawia że miasto nie odstrasza, a nawet zachęca do osiedlenia się.
Południowy brzeg jeziora Pile to przepiękny sosnowy las z piękną ściółką, gdzie łatwo o świetne miejsce na biwak nad jeziorem.
Traska dnia trzeciego – suunto app







Na ostatni dzień pobytu w tym fascynującym zakątku Polski zaplanowaliśmy krótki, kilkugodzinny wypad rowerowy na południe od Bornego. Objechaliśmy jezioro Niewlino, z piękną wioską Ostroróg, zwiedziliśmy bunkry koło Czochrynia oraz poszusowaliśmy po lasach. Zjedliśmy obiad, poleżeliśmy w hamaku w Bornem nad jeziorem i około 16 wsiedliśmy do auta, aby wrócić do Warszawy.
Traska dnia czwartego – suunto app
Podsumowanie
Jeśli masz żyłkę poszukiwacza przygód, lubisz chodzić po opuszczonych bunkrach, fascynuje Cię historia oraz tereny leśne z wielkimi jeziorami to Pojezierze Drawskie będzie strzałem w dziesiątkę. Niestety jest położone daleko od Warszawy, co sprawia że do takiej wycieczki trzeba się dłużej przygotować. Baza noclegowa też jest ograniczona, co może niektórych zniechęcić do przyjazdu. Niemniej okolice te z racji swojego piękna przyrodniczego oraz walorów historyczno-architektoniczych to wspaniałe miejsca na aktywne spędzenie czasu.
Informacje praktyczne:
- dojazd: Warszawa – Czaplinek/Borne Sulinowo – od 5 do 6 godzin
- 3 noclegi na dziko w namiocie
Jedna uwaga do wpisu “Pojezierze Drawskie #rowerem”