Haute Route – skiturowa perełka

Col du Passon i wysokie granie Alp

Haute Route to marzenie każdego ambitnego skiturowca. Haute Route to legendarny trawers skiturowy z Chamonix (Argentiere) we Francji do Zermatt (Arolla) w Szwajcarii, przez Alpy Pennińskie. To ukoronowanie kilku sezonów podnoszenia poziomu w Tatrach na nartach. To zupełnie inny wymiar wycieczki górskiej. To wyprawa skialpinistyczna, która rządzi się zupełnie innymi zasadami, niż jedno- lub dwudniówki w Tatrach i Alpach. Haute Route (fr. wysoka droga) to rarytas dla skiturowców i jedna z najbardziej znanych i kultowych tras górskich na świecie. To ponad 80 km trasy, około 7000 metrów podejścia i zjazdu rozłożone na 6 – 7 dni od schroniska do schroniska. Ze zjazdem z widokiem na Mont Blanc, Breithorn oraz Matterhorn. To jeden z najbardziej spektakularnych projektów górskich jakie udało mi się w życiu zrobić.

„Wycieczka” Haute Route to nie jest projekt dla jednosezonowych skiturowców lub dostatecznych narciarzy. To skomplikowany logistycznie, bardzo wymagający kondycyjnie projekt dla świetnych narciarzy, którzy samodzielnie podejmują decyzje w terenie wysokogórskim zagrożonym lawinami. To też wyzwanie wymagające dużych umiejętności alpinistycznych – poruszania się po lodowcu, po stromych żlebach, gdzie raki, czekan i asekuracja na linie to codzienność. Na ten poziom pracowałem kilka lat, a gdy na jesieni 2023 roku skontaktował się ze mną kolega z Krakowa, ja już miałem gotowy plan w excelu. W grupie 6 solidnych alpinistów rozpoczęliśmy przygotowania. Co miesiąc spotykaliśmy się na calle, szkolenia i rozwiązywaliśmy problemy przed zbliżającym się projektem, którego datę ustaliliśmy na ostatni tydzień kwietnia 2024. Projekt był bardzo skomplikowany logistycznie, z przelotem i dojazdem z Warszawy/Krakowa do Chamonix i powrotem z Zermatt. Na miejscu codziennie spaliśmy w innym schronisku i hotelu, nosząc ze sobą wszystko na plecach.

Pierwszego dnia za pomocą wyciągu z Argentiere do Grand Montets (2800 m n.p.m.) dostaliśmy się na przełęcz (3000m.n.p.m.), skąd lodowcem d’ Argentiere (2600 m n.p.m.) związani liną przemieściliśmy się omijając szczeliny do schroniska Argentiere (2771 m n.p.m.). To był najłatwiejszy dzień, bez większych trudności, po którym aklimatyzowaliśmy się we wspólnej sali schroniska dobrze jedząc i pijąc, przeglądając magazyny górskie z lat 30tych XX wieku. Przygoda zaczęła się na dobre.

Liczby: 4:30h, 5,26km, 652m up, 56 m down.

Drugiego dnia o 6 rano opuściliśmy schronisko Argentiere, aby stromym terenem wspiąć się na przełęcz Col du Passon (3028m.np.m.) w pięknej pogodzie. To był pierwszy crux tego dnia. Kolejny, przepiękne, strzeliste wieże przełęczy Superieur du Tour (3288 m n.p.m.) pokonaliśmy w miarę bez problemu, skąd zjechaliśmy już we mgle do przełęczy Col des Ecandies (2796 m n.p.m.) która sprawiła nam pewne trudności nawigacyjne. Na nią weszliśmy z nartami na plecach, przy pomocy raków i czekana. Od tego miejsca czekał na już tylko piękny, długi zjazd do Champex-Lax. Tam zdjęliśmy narty i autobusem pojechaliśmy do Bourg Saint-Pierre, do hotelu Bivouc de Napoleon.

Liczby: 9:40h, 20,75km, 1158 m up, 2458 m down.

Kolejny, trzeci dzień to mozolne podchodzenie pod górę z Bourg Saint Pierre (1630 m n.p.m) do schroniska Valsorey (3030 m n.p.m.). To był dzień bez żadnego zjazdu.  Trasa prowadzi przez fantastyczną, wysokogórską dolinę lodowców Tseudet i Valsorey, przez kanion, z widokami na pionowe ściany Alp przypominające Himalaje. Po pokonaniu ponad 1200 m przewyższenia po 7 godzinach docieramy do schroniska, gdzie czeka na nas miła gospodyni, dobre jedzenie i relaks we wspólnej sali.

Liczby: 7:02h, 9,36km, 1542 m up, 175m down.

Czwarty dzień wita nas pięknym, 17 stopniowym mrozem, który pozwala dostrzec Mont Blanc przed wschodem słońca. Wszystko jest błękitne, zamrożone na kamień. To będzie najtrudniejszy dzień tej wyprawy. Wcześnie rano, zanim słońce ogrzeje ośnieżone zbocze, po noclegu na tak dużej wysokości musimy wspiąć się na Plateau du Couloir (3664 m n.p.m.). Zabierze to nam mnóstwo sił i czasu, a końcówkę pokonamy asekurując się na linie ze stanowiskiem w śniegu. Po tym przyjdzie czas na przyjemny zjazd i masę euforii przy zjeździe do Col Sonadon oraz najwygodniejszego na trasie schroniska Chanrion (2462 m n.p.m). tam pijemy piwo, jemy znowu dobrą kolacje, wspominamy trudy dnia, które pokonaliśmy, jesteśmy zadowoleni, a humory nam dopisują. Śpimy w wygodnych pokojach, mamy wodę w kranie i prysznic.

Liczby: 9:43h, 13,7km, 1219 m up, 1838 m down.

Piąty dzień HR to spokojne, bezstresowe foczenie pod górę przez lodowiec d’Otemma do schroniska Vignettes (3160 m n.p.m.). Pogoda była stabilna, gęste chmury zasłaniały słońce, więc bez problemu środkiem lodowca podeszliśmy do chaty, co nam zajęło prawie 6h. Budynek wisi jak orle gniazdo nad przepaścią, wokół niego wieją silne wiatry, ale w środku można spokojnie odpocząć od tego żywiołu.

Liczby: 5:39h, 12,7km, 915m up, 218 m down.

Szósty, ostatni dzień to bardzo wymagające pokonanie trzech wysokich przełęczy i długi zjazd. Mieliśmy pokonać trasę od chaty Vignettes (3160 m n.p.m.) przez przełęcz Col de l’Eveque (3392 m n.p.m.) przełęcz Col Mont Brule (3213 m n.p.m.) przełęcz Tete de Valpelline (3802 m n.p.m.) i zjechać do Zermatt (1600 m n.p.m.) z widokiem na Matterhorn. Niestety, pogoda i bardzo silne wiatry z ciemnymi chmurami nakazały nam odwrót przy Col de l’Eveque. Z podkulonymi ogonami wróciliśmy do schroniska i zjechaliśmy spod niego zboczem do Arolli. Tam nasza wycieczka skiturowa się zakończyła. Musieliśmy odpuścić połowę dnia ostatniego, ale bezpieczeństwo zawsze jest najważniejsze.

Liczby: 3:56h, 12,1km, 444m up, 1637 m down.

W Arolli wynajęliśmy busa z kolegami skiturowcami z Austrii, który nas przewiózł do Zermatt. Tam odpoczywaliśmy w schronisku młodzieżowym próbując dostrzec miedzy deszczowymi chmurami Matterhorn. Ostatniego dnia pociągami wróciliśmy do Bergamo, gdzie złapaliśmy samolot do domu.

Ten wspaniały wyjazd górski to kilka noclegów w schroniskach położonych w okolicach 3000 m npm, długie zjazdy z widokiem na Matterhorn, Mont Blanc i Breithorn. Przejść Haute Route to jak wejść na sześcio lub siedmiotysięcznik w Himalajach z poziomu morza. Nasze zegarki i aplikacje pokazały prawie 7000 m podejścia i zjazdu w 6,5 dnia na nartach. To jest prawie 80km z 18kg plecakiem. Codziennie robiliśmy kilkanaście kilometrów podchodzenia i zjazdu, codzienne kluczyliśmy między serakami i szczelinami lodowców, w głębokich dolinach, między stromymi przełęczami. Zrobiliśmy tysiąc zakosów, sto przepinek, zjedliśmy tonę jedzenia, wypiliśmy morze piwa i izotoników. Przeszliśmy trudną przełęcz Plateau du Couloir (3660 m npm) gdzie asekurowaliśmy się na linie, pokonaliśmy Col du Passon i Col des Ecandies z rakami na nogach i czekanami w rękach. Zjazdy były kosmiczne, a postoje często w słoneczku, ale też i w gęstych chmurach. Pod koniec byliśmy tak zmęczeni, że nawet nie mieliśmy siły gadać. Ostatniego dnia pokonała nas zła pogoda na Col de l’Eveque i musieliśmy lekko zmodyfikować trasę powrotną do Zermatt.

Wywczas w ultra komfortowym Cabane de Chanrion, mordercze podejście do Cabane de Valsorey oraz nocleg w orlim gnieździe Cabane de Vignettes zapamiętam do końca życia!

Spanie w szufladach we wspólnych pokojach, wspólne stołowanie się co wieczór, odprawy i modyfikacje trasy, analizy pogody i terenu lawinowego, brak wody do mycia, to jest prawdziwa przygoda górska!

Haute Route to najambitniejszy projekt skialpinistyczny jaki zrealizowałem. Planowaliśmy to pół roku, bardzo skrupulatnie. Nie mogłem trafić na lepszą ekipę górskich wyjadaczy, zdyscyplinowanych, inteligentnych, zabawnych i fajnych górskich harpaganów.

Dzięki Wiktor, Mateusz, Maciek, Hubert i Jarek! Zrobiliśmy to zuchy!

Jedna uwaga do wpisu “Haute Route – skiturowa perełka

Dodaj odpowiedź do Olafin Anuluj pisanie odpowiedzi