Tatry to miejsce mocy na mapie Polski. Góry, w których spędzam bardzo dużo czasu. Góry, w które jeżdżę z dalekiej Warszawy w pocie czoła zakochany w skalistych turniach i zielonych przełęczach. Góry po których wędruje, skituruje, wspinam się. A gdyby tak objechać Tatry u podstawy, najbliższą drogą, po której może jechać rower? Zobaczyć ich majestat z dalszej perspektywy, pokonać wymagające przełęcze i popatrzeć na nie od południa, od słowackiej strony, z siodełka rowerowego? Taki pomysł zacząłem przekuwać w czyn w czerwcu 2022 roku.
Plan i wykonanie
Pierwszym krokiem ku realizacji tego projektu był oczywiście zakup roweru szosowego/gravelowego. Wybrałem Romet Boreas 1, który zbiera dobre recenzje, aczkolwiek rowerem idealnym nie jest. Zapewne idealny rower na tę wycieczkę to kolarzówka. Zabukowałem nocleg w Liptovskim Mikulaszu, spakowałem niewielką torbę podsiodłową. Wcześniej też przetestowałem buty shimano xc1 oraz pedały SPD – rozwiązanie z czego wcześniej nie korzystałem, ale mocno usprawniające jazdę. Wybrałem się na weekend w Tatry, zaparkowałem auto przy Tatrzańskiej Jaworzynie, aby w sobotę rano ruszyć w trasę, na zachód. O poranku pierwszy podjazd do Zakopanego, objazd miasteczka oraz długiej wsi Witów nie przysporzył żadnych walorów estetycznych, poza irytacją na tłumy turystów. Zabawa zaczęła się po przekroczeniu granicy. Szlak wiódł przez Vitanovą i Oravice, gdzie ruch był symboliczny. Zaczynały się widoki Tatr Zachodnich, zielone lasy i pola, wolne przestrzenie. Za Zubercem rozpoczął się największy podjazd tego dnia. W pocie czoła podjechałem na wysoką przełęcz, z której widać same piękne góry Choczańskie, Małą Fatrę i Niżne Tatry. Zjazd z tego miejsca potrafi wydzielić dużą dawkę endorfiny i adrenaliny, bo jest ostro w dół. I szybko! Był to upalny dzień, więc po drodze schłodziłem się w sztucznym, ale urokliwym jeziorze Liptovska Mara. 10 km dalej odpoczywałem już w swoim apartamencie w Liptovskim Mikulaszu. Na wieczór zwiedziłem te małe miasteczko o austro-węgierskim klimacie, zjadłem pizze i pozachwycałem się widokami na góry. Czułem się jak gdzieś na Alasce!






Trasa dnia pierwszego
W niedzielę, nie mniej upalną, o słonecznym poranku wyruszyłem w drugą część projektu. W okolicach miasteczka minąłem setki kolarzy korzystających z górskich okolic, trenując podjazdy. Jechałem przy południowych zboczu Tatr słowackich, pełen zachwytu nad ich pięknej. Była to dla mnie zupełnie nowa perspektywa. Podjazdy były solidne, praktycznie większość dnia wyciskałem siódme poty na najniższych przerzutkach. Odcinek Podbanske – Vysoke Tatry to istna perełka krajobrazowa. Czas gonił, a przez Vysoke Tatry i Smokovec tylko śmignąłem, nie mając czasu na postój. Za Zdiarem znów pod górę, aż do godziny 17, do Tatrzańskiej Jaworzyny, do mety.






Trasa dnia drugiego
Razem: 200km, 11h jazdy, 3350 metrów podjazdu.
Całość trasy.
Objazd Tatr to świetny trening wydolnościowy, szczerze polecam ją każdemu! Daje dużo frajdy oraz spala się ostre kalorie!

Jedna uwaga do wpisu “Gravelem dookoła Tatr”